Alan Rickman (1946 - 2016)
Alan Rickman. Niebywale utalentowany aktor, ale także niezwykle mądry i uprzejmy człowiek. Czarował swoją osobowością, poczuciem humoru, ale także życzliwością i głosem. W tym roku skończyłby 70 lat.
Początkowo nie chciałam poruszać tematu śmierci aktora. Nie czułam się na siłach, aby próbować w jakikolwiek sposób podsumować dorobek aktora. Wiele osób stworzyło mnóstwo artykułów poświęconych Panu Rickmanowi i z pewnością zrobiło to zdecydowanie lepiej ode mnie.
W pewien czwartkowy poranek, kiedy miałam się uczyć na
zaliczenie, które czekało mnie następnego dnia, postanowiłam zrobić sobie
„krótką” przerwę. Właśnie wtedy znalazło się mnóstwo rzeczy do załatwienia,
zrobienia i sprawdzenia. Z wielką uwagą
posprzątałam także wszystkie możliwe zakamarki, aż w końcu nie było odwrotu –
trzeba było wrócić do nauki. Przed godziną czternastą znów uległam pokusie i
odwiedziłam Facebooka. Jednakże przez te kilkanaście minut nauki nie ominęło mnie epokowe odkrycie, a
internetowy świat nie zawalił się podczas mojej nieobecności. Kiedy marnowałam kolejne minuty na scroloowanie Facebooka, na stronie, którą
prowadzę, otrzymałam wiadomość. Był to
link do brytyjskiego The Guardian, który informował o śmierci Alana Rickmana.
Gdy przeczytałam artykuł nie przeszły mnie dreszcze, serce
nie stanęło w miejscu, nie zrobiło mi się nawet przykro. Dziennik trudno byłoby posądzić o brak
rzetelności, ale nie uwierzyłam w tę informację. Po prostu nie przyjęłam jej do
wiadomości. Wkrótce jednak potwierdził to także The Independent, a chwilę
później zaczęły pisać o tym także polskie portale i trudno było wątpić w prawdziwość tej informacji.
Alan Rickman zmarł 14 stycznia 2016 roku, mając 69 lat. Jak poinformowała rodzina, aktor zmagał się z rakiem.
Niedowierzanie, zaskoczenie, przygnębienie. Nie sposób oddać uczuć, jakie ogarnąły fanów aktora. Jego odejście było wielką stratą dla całego
aktorskiego świata. Oczywiście to
pożegnanie było trudniejsze dla rodziny aktora, a także osób, które
miały zaszczyt z nim współpracować. Wielu z nich podzieliło się swoimi
wspomnieniami, przemyśleniami i smutkiem za pomocą mediów społecznościowych. Jeden
z najpiękniejszych takich wpisów zamieścił Daniel Radcliffe – odtwórca głównej roli w serii filmów „Harry Potter”.
Alan Rickman był niewątpliwie jednym z największych
aktorów, z jakim kiedykolwiek pracowałem. Jest również jedną z najbardziej
lojalnych i najbardziej wspierających osób, jakie kiedykolwiek spotkałem w
przemyśle filmowym. Wspierał mnie zarówno na planie Pottera, jak i w
późniejszych latach. Jestem przekonany, że widział wszystkie sztuki, w których
grałem w Londynie i Nowym Jorku. Nie musiał tego robić...
Znam osoby, które były wieloletnimi przyjaciółmi aktora, powtarzali mi: „Jeśli zadzwonisz do
Alana, nieważne w którym miejscu na Ziemi będzie się znajdował, jak bardzo
będzie zajęty, oddzwoni do ciebie tego samego dnia”.
Daniel zwrócił także uwagę, że Alan Rickman był jedną z
pierwszych osób, które podczas pracy na planie traktowały go po partnersku, a
nie jak dziecko. Dodał także: Praca z Alanem podczas w wieku dojrzewania,
kiedy kształtuje się osobowość człowieka była dla mnie niezwykle ważna i lekcje,
których mi udzielił, będę pamiętał do końca życia.
Alan Rickman is undoubtedly one of the greatest actors I will ever work with. He is also, one of the loyalest and most...
Posted by Daniel Jacob Radcliffe on 14 styczeń 2016
Poruszający post zamieściła także Evanna Lynch, która w „Harrym
Potterze” wcieliła się w rolę Luny Lovegood. Aktorka dołączyła do obsady filmu
dość późno i jak sama przyznaje, początkowo bała się aktora, dlatego nie ma
wielu historii dotyczących Pana Rickmana, którymi mogłaby się z nami podzielić.
Opisała jednak swoje wrażenia ze
spotkania, podczas którego patrzyła na aktora jako fanka. Dopiero kilka lat później
miała okazję poznać go jako osobę, a nie filmową postać. Jak wspomina, odbyło
się to przy okazji charytatywnej kolacji, gdzie posadzono ją koło aktora. Początkowo próbowała zamienić miejsca, ale
okazało się, że aktor jest zupełnie inną osobą, niż grana przez niego postać. Nie
sposób zreferować całą tę historię, jest bowiem bardzo długa, ale warto
przytoczyć radę, której udzielił Alan Rickman młodej aktorce:
Wtedy dał mi najpiękniejszą,
aktorską poradę, jaką kiedykolwiek otrzymałam. „Ludzie myślą, że oglądają to” –
powiedział wskazując na swoją twarz. „Ale tak naprawdę oglądają to” – dodał, uderzając
w klatkę piersiową, w miejsce gdzie znajduje się serce.
Nie mogę uwierzyć, że
nie ma już go z nami. Jakoś wciąż myślę, że aktorzy są nieśmiertelni, jak
postacie, które grają, ale potem opuszczają nas. Proszę, uczcijmy jego pamięć i to, co dał nam
mówiąc, dzieląc się historiami i kontynuujmy świętowanie jego dorobku, wtedy
on wciąż będzie tutaj, kiedy będziemy
chcieli powiedzieć „Zawsze”.
I don't have many stories to share about Alan Rickman because, truthfully, I was terrified of him as Snape and...
Posted by Evanna Lynch on 14 styczeń 2016
Dawał radość setkom osób na całym świecie, bawił i wzruszał.
Trudno uwierzyć, że od dnia, w którym odszedł, minęły już ponad dwa miesiące.
Czy pisanie tego wpisu po tak długim czasie ma właściwie jeszcze jakikolwiek
sens? Moim zdaniem tak. Każdy termin,
każda okazja jest doba, aby uczcić czyjąś pamięć.
Choć był zupełnie obcą mi osobą, w pewien sposób był dla
mnie bardzo ważny. Pewnego dnia nasze drogi skrzyżowały się, kiedy aktor
podpisywał nadesłane przeze mnie zdjęcie. Poświęcał swój wolny czas, aby
sprawić przyjemność fanom, aby dać im radość, wywołać uśmiech, być może spełnić
ich marzenie. Swój wolny czas poświęcił
także mi, kiedy występował w nowojorskim John Golden Theatre, gdzie grał w spektaklu Seminar. Odpowiedź na mój list – autograf aktora – znalazł się
w mojej skrzynce dokładnie cztery lata temu – 27 marca 2012 roku. Był do
pierwszy podpis, który udało mi się zdobyć drogą korespondencyjną. Ten sukces rozpoczął falę kolejnych listów i przesyłek. Zawsze był dla mnie
szczególnie ważny, nie tylko dlatego, że był pierwszy. Nie tylko dlatego, że
lubię wyzwania, a zdobycie autografu tego aktora jest dość trudne. Alan Rickman
był jednym z najlepszych brytyjskich aktorów, od wielu lat szczególnie ceniłam
jego talent i fakt, że mogę pochwalić się jego autografem jest dla mnie dużym
wyróżnieniem. Choć zabrzmi to potwornie
patetycznie, ten autograf pośrednio spowodował wiele zmian, był i jest dla mnie
niezwykle ważny.
Początkowo nie chciałam publikować wpisu na temat Pana Rickmana i jego odejścia. Na ten temat napisano tysiące artykułów. Aktora wspominały również tysiące fanów, którzy z pewnością dużo lepiej podsumowali jego twórczość i przekazali swoje emocje czytelnikom, wytłumaczyli dlaczego aktor był dla nich tak ważny.
Nie śmiałabym próbować podsumować dorobku artystycznego Pana
Rickmana, chciałabym jednak zaznaczyć, że nie był to jedynie odtwórca roli
Severusa Snape’a. Ta rola była jedynie epizodem w bogatym dorobku aktora, który
niejako łączył pokolenia. Wystąpił w filmach, które znają najmłodsi, ludzie
dorośli, dojrzali, a także starsi. Powstało wiele artykułów, w których możemy zapoznać się z najciekawszymi rolami Pana Rickmana. Nie sposób przytoczyć ich wszystkich, ale czuję się w obowiązku, aby przypomnieć choć parę tytułów, które każdy z pewnością zna. Wśród takich produkcji należały wymienić
choćby „Szklaną Pułapkę”, „Rozważną i Romantyczną”, „To właśnie miłość” czy „Robin
Hood: Książę złodziei”. Któryś z tych
filmów z pewnością zna każdy, albo chociaż o nim słyszał. Cała filmografia
aktora jest niezwykle bogata i osoba zainteresowana bez trudu
znajdzie w niej coś dla siebie.
Moja przygoda z odkrywaniem filmografii aktora rozpoczęła
się oczywiście od „Harry’ego Pottera” i z ostatnią częścią tego filmu wiąże się
pewne, ważne dla mnie wspomnienie. Chodzi o światową premierę filmu,
która miała miejsce 7 lipca 2011 roku w Londynie. Pamiętam moment, w którym
oglądałam transmisję z premiery, a na czerwonym dywanie pojawiali się kolejni
aktorzy, którzy wystąpili w filmie. Oczywiście nie mogło zabraknąć także Pana
Rickmana, który przerwał wywiad, aby zwrócić uwagę na fanów, którzy śpiewająco
wykrzykiwali „Snape! Snape! Severus Snape!” w charakterystycznym rytmie.
Na chwilę pozostając jeszcze w temacie tej roli,
przepięknym, wzruszającym gestem był fakt, że fani, którzy znajdowali się w
Londynie, na Kings Cross składali kwiaty, rysunki ku czci pamięci aktora. To najpiękniejsze, symboliczne uczczenie jego pamięci i
docenienie jego pracy przez fanów jakie widziałam.
Wszystko mówi mi, że w tym momencie ten post powinien się
skończyć, bo znów pojawia się u mnie syndrom szklanych oczu, a za chwilę ten
wpis zamieni się w emocjonalną papkę, której nikt nie będzie w stanie przeczytać
Na zakończenie pozwolę sobie zacytować fragment wywiadu z
Panem Rickmanem dla gazety.pl, który w całości możecie przeczytać tutaj.
„Ciągle musimy mieć przeświadczenie, że jeszcze coś nas
czeka, że najlepsze dopiero przed nami. Boimy się spojrzeć w tył, uśmiechnąć i
powiedzieć: Hej, zrobiłem w życiu coś naprawdę fajnego, mam się czym pochwalić,
coś po mnie zostanie. [...]
To nie ja zdecyduję o tym, jak zostanę zapamiętany. Fani kina artystycznego być może zapamiętają mnie z teatru i wyreżyserowanych przeze mnie filmów. Pozostali dzięki rolom w kinie komercyjnym. Myślę, że nie byłoby tak, gdyby były to złe role, albo role, których powinienem się wstydzić.”
Artur Zaborski, www.weekend.gazeta.pl
Dawał radość setkom osób na całym świecie, bawił i wzruszał.
Trudno uwierzyć, że już go nie ma.