EURO 2016 - Podsumowanie kibica

Po czterech latach oczekiwania w końcu nadszedł czas na wielkie, piłkarskie emocje. Nie zabrakło stresu, smutku, ale także radości, która podczas poprzednich występów naszej reprezentacji na wielkich turniejach nie pojawiała się często.

Jednak po serii rzutów karnych w ćwierćfinale musieliśmy pożegnać się z Mistrzostwami Europy w Piłce Nożnej. 

Zapraszam na podsumowanie występu Reprezentacji Polski na EURO 2016 we Francji, subiektywnie. 

Gdy polska reprezentacja w piłkę nożną gra ważny mecz, zaczyna się prawdziwe szaleństwo. Nagle każdy jest ekspertem i zaciekle komentuje poczynania naszych piłkarzy, trenera i całej kadry. Podobnie jest w moim przypadku, oglądając kolejne mecze niebezpiecznie mocno to przeżywam, ekscytuję się, a potem zwykle rozpaczam. Gdy mój balonik jest jednak napompowany zbyt mocno, powietrze szuka drogi ewakuacyjnej, a  ja znalazłam ją tutaj. Chciałabym zaznaczyć, że nie znam się na piłce nożnej. Opisuję moje odczucia, refleksje. Jest to spojrzenie na całą sytuację ze strony kibica. 

Wciąż pamiętam nasz występ na EURO 2012, nasze zmagania z Grecją, Rosją i naszą porażkę z południowymi sąsiadami, którzy wyeliminowali nas z gry. Tamten mecz, tamten wieczór, na długo zapisał się w mojej pamięci. Choć jest to dość dziwne, kilka dni nie mogłam otrząsnąć się po tej porażce, dopuścić do siebie myśl, że EURO dla nas się skończyło. Od tego czasu jednak wyczekiwałam na kolejne Mistrzostwa Europy. 

Cztery lata wydawały mi się nieskończonością. Aż w końcu do otwarcia EURO 2016 we Francji dzieliło nas kilka dni. Była to dla mnie dość nierealna myśl. Jak to? To już? Ale nie towarzyszyła mi wielka ekscytacja, ale raczej niepokój, czy złość, że UEFA nie przeniosła Mistrzostw do innego kraju. Zagrożenie terrorystyczne było ogromne, do tego doszły strajki. Zapewnienie bezpieczeństwa zawodnikom i kibicom wydawało się... Delikatnie mówiąc, problematyczne. Turniej jednak wystartował, a wszystko przebiegało dość sprawnie. W końcu zbliżał się czas na pierwszy występ naszej reprezentacji. 

Dzień przed meczem, jadąc na dworzec uderzyła mnie znacząca zmiana krajobrazu mojego miasta. Samochody z szalikami, flagami, lusterka ubrane w biało-czerwone pokrowce zdominowały ulice. Ludzie wywieszali flagi w oknach swoich domów. Różne instytucje, czy sklepy także eksponowały nasze barwy narodowe.


Nie brakuje jednak osób, którym takie zachowanie się nie podoba. Uważają, że jest to brzydkie, tandetne i kiczowate. Moim zdaniem jest to absolutnie fantastyczne. Podkreślamy naszą polskość, jak jesteśmy z niej dumni, pokazujemy nasze wsparcie dla reprezentacji Polski. Inni zauważają, że nie wywieszamy flag, gdy osiągamy sukcesy w innych dziedzinach sportu, czy na święta narodowe. To prawda, ale chyba lepiej chociaż teraz, niż wcale? Z drugiej strony, sama nie wywiesiłabym flagi na pierwszego maja, ale dwa dni później już tak. Jednak nasze święta narodowe kojarzą się z napompowanymi oficjalnymi uroczystościami, defiladami transmitowanymi w telewizji i marszami. A nie pozytywnymi emocjami, radością. Świetną okazją wydaje się jednak jedenasty listopada, a skoro i tak mamy już w domu flagę, dlaczego by jej nie wywiesić? Z pewnością można byłoby przeprowadzić akcję, która zachęcałaby do tego Polaków. Mimo wszystko, w większości jesteśmy patriotami i kochamy nasz kraj. 

Kiedy w Polsce podkreślaliśmy nasze wparcie dla drużyny wywieszając flagi, malując twarze w narodowe barwy, we Francji trwały przygotowania do pierwszego meczu naszej kadry. Jeszcze kilka miesięcy temu samo zakwalifikowanie się do Mistrzostw było naszym wielkim sukcesem, z którego bardzo się cieszyliśmy. Przed turniejem wiara w zwycięstwo wśród kibiców zdawała się jednak zmaleć, ale pierwsze spotkanie zakończyliśmy historycznym zwycięstwem.

Olbrzymiego pecha znów doświadczył Wojciech Szczęsny. Nabawił się kontuzji, która uniemożliwiła mu dalszą grę. Podczas poprzedniego EURO otrzymał czerwoną kartkę i jego występ także zakończył się na jednym meczu.

Euro 2016 we Francji - Podsumowanie kibica, refleksje.
Mistrzostwa Europy w piłce nożnej - Euro 2016 we Francji  - Podsumowanie, refleksje, polska reprezentacja w piłkę nożną odpada w ćwierćfinale

Ciekawym paradoksem był fakt, że przed meczem z Irlandią Północną wydawało się, że wszyscy kibice z niepokojem zastanawiali się: jak to będzie? Kiedy jednak zwyciężyliśmy, wygrana z Niemcami – mistrzami świata – wydawała się dla większości oczywistym minimum. Niestety drugiego meczu naszej reprezentacji nie mogłam oglądnąć i w czasie jego trwania wciąż nerwowo zerkałam na telefon, gdzie dostawałam informacje o aktualnym przebiegu spotkania. Było to jeszcze bardziej stresujące, niż samo oglądanie zmagań. Bezbramkowy remis był jednak dla nas dobrym wynikiem.

Gdy przyszedł czas na kolejny mecz, awans z grupy mieliśmy już w kieszeni. Nie my graliśmy o honor, ale nasz przeciwnik – Ukraina. Trzeba przyznać, że grała naprawdę dobrze, ale Kuba Błaszczykowski, który wszedł na boisko w drugiej połowie, niemalże od razu strzelił gola. Ciarki, ciary, ciareczki pojawiły się natychmiast, ale także łzy wzruszenia. Gdy zrozpaczeni Ukraińcy żegnali się z turniejem, porównanie do meczu z Czechami z 2012 roku samo przychodziło na myśl. Zamieniliśmy się jednak miejscami z drużyną przeciwną.

Awans do 1/8 finału określany był jako nasz cel, przed rozpoczęciem turnieju. Mieliśmy zmierzyć się ze Szwajcarią. Dodatkowo wylądowaliśmy po korzystnej dla nas stronie drabinki – do finału nie natrafilibyśmy na potęgę, która byłaby faworytem turnieju. Gdy dowiedziałam się, kiedy wypada nasz kolejny mecz, nie wiedziałam czy rozpaczać, czy coś rozszarpać. Okazało się bowiem, że znów nie będę mogła go obejrzeć. Po raz kolejny wylądowałam z telefonem w ręku, ale internetowa relacja na żywo okazała się wolniejsza niż wierni kibice.

Gdy trwał już mecz, nagle zewsząd dobiegły nas okrzyki radości i pewnym było, że udało się! Strzeliliśmy bramkę. Niestety Szwajcarzy odrobili stratę i po dogrywce czekały nas karne. Trzymając w ręku telefon i nasłuchując reakcji z bloków i kamienic w oddali, czekaliśmy na jakikolwiek odgłos, niemalże jakby świat się zatrzymał. Kiedy wróciłam do domu oglądnęłam skrót meczu. Byłam naprawdę zaskoczona, to chyba był najlepsze spotkanie w naszym wykonaniu. Jednak największe wrażenie zrobił na mnie faul na Robercie Lewandowskim, a właściwie reakcja Kuby na to wydarzenie.


Gdy nasz napastnik leżał na murawie, Błaszczykowski podbiegł do Szwajcara, który sfaulował, krzycząc na niego, czy wyrzucając mu niesportowe zachowanie. Trudno opisać to słowami, ale walczył o niego jak lew, bronił go jak starszy brat, wyglądało to naprawdę niesamowicie. Widać było, że  są drużyną i się wspierają. To zresztą było dobrze widoczne podczas całego turnieju. Zawodnicy tworzyli zespół i grali zespołowo. Świetną atmosferę w ich drużynie mogliśmy podglądać także my, za sprawą kanału Łączy nas Piłka, gdzie zamieszczane były filmiki ze zgrupowania piłkarzy. Moje serce skradł materiał dokumentujący zmagania Szczęsnego i Krychowiaka, robiących pierogi. Jednak takich filmików było całe mnóstwo i świetnie pokazywały, że w polskiej reprezentacji naprawdę jest świetna atmosfera. To z pewnością zaprocentowało na boisku. 


Zdecydowanie gorsze wrażenie zrobiły na mnie służby odpowiadające za bezpieczeństwo. Podczas naszego ostatniego meczu na murawę wbiegł kibic. Powiedzmy sobie szczerze – mógłby być to ktokolwiek i mógł zrobić coś naprawdę groźnego. Po meczu ze Szwajcarią, rozgoryczeni kibice przegranej drużyny, rzucali na murawę kubki, butelki z napojami. Pomijając fakt, że mogłyby być tam nie do końca bezpieczne substancje, samo ich zachowanie było zwyczajnie prostackie. Fenomenalnie zareagował na to Wojtek Szczęsny, który podniósł jedną z butelek, udając że pije jej zawartość, uniósł kciuk do góry, dziękując za ten podarunek. Moim zdaniem była to świetna reakcja na tak chamskie zachowanie. Przekuł ich atak na swoją korzyść, przy okazji serwując im pstryczka w nos. Jednakże w tym czasie podbiegli do niego zawodnicy Szwajcarii, którym nie spodobało się to zachowanie. Pokazali, że są tak samo kulturalni, jak kibice rzucający napojami.


Świetnie zaprezentowali się także Anglicy, którzy zdeptali naszą flagę, śpiewając bardzo ciekawy tekst. To temat na osobną dyskusję, ale wyciągnięcie  konsekwencji jest chyba tutaj konieczne? Pojawiają się głosy, że wcześniej taki sam los spotkał rosyjską flagę. Jeśli taki był powód zamieszek... trudno dziwić się Rosjanom.


Wróćmy jednak do naszych występów na EURO. Awansowaliśmy do ćwierćfinału, znaleźliśmy się wśród 8 najlepszych drużyn Mistrzostw. W tym momencie jednak wśród kibiców zaczął się prawdziwy szał. Adam Mickiewicz w Krakowie, Zygmunt Waza w Warszawie zyskali biało-czerwone odzienie. W głowach wielu fanów byliśmy już w półfinale,  może nawet i dalej. Wydaje mi się, że w tym momencie – my, kibice - odrobinę straciliśmy kontakt z rzeczywistością.

Mecz rozpoczął się dla nas bardzo korzystnie. Bramka Lewandowskiego już w drugiej minucie spotkania spowodowała tsunami entuzjazmu. W końcu nasz napastnik strzelił, ale mecz z Portugalią sprowadził nas na ziemię.

Zdecydowanie sprzeciwiam się stwierdzeniom, że „Lewandowski jest przereklamowany”. To świetny zawodnik i powinniśmy być z niego dumni. To nazwisko zaczyna być znane na całym świecie. Wielokrotnie udowadniał swoje umiejętności, a na tych Mistrzostwach zapracował sobie na jeszcze większy szacunek. Nie chciałabym powiedzieć, że usunął się w cień, ale poświęcił swoje indywidualne ambicje, dla dobra drużyny. Podczas wszystkich spotkań grał dla zespołu. Nie strzelał za wszelką cenę, ale pomagał innym. Przy okazji ściągał na siebie obrońców przeciwników, robiąc miejsce dla naszej ofensywy. Zachował się jak prawdziwy kapitan.

Apetyt na zwycięstwo był jednak ogromny, a bramka młodego Portugalczyka zadecydowała o konieczności dogrywki. Faktycznie nie wyglądało to idealnie, trochę opadliśmy z sił, a liczenie na rzuty karne nie byłoby chyba zbyt rozsądne. Wszak wiadomo, że jest to loteria. Tym razem jej wynik nie był dla nas korzystny. Sama, jak z pewnością wielu innych kibiców, przechodziłam wtedy mini zawał. 

Nie strzelił Kuba Błaszczykowski. Bramkarz obronił. Trudno ukryć żal, smutek, czy rozczarowanie. Ale na pewno nie ma tutaj miejsca na złość. Dzięki Kubie byliśmy w ćwierćfinale. To on strzelił bramkę w meczu ze Szwajcarią, a także z Ukrainą. Muszę przyznać, że darzę Kubę wielkim szacunkiem, nie tylko za to jakim jest zawodnikiem, ale przede wszystkim za to, jaką jest osobą. Naprawdę wiele przeszedł, ale także wiele osiągnął, a wciąż jest niezwykle skromny i zawsze walczy do końca. 

Oczywiście wśród kibiców były różne reakcje na taki koniec naszej przygody z EURO 2016. Jedni pocieszali i dziękowali, ale pewna grupa rzucała niewybredne komentarze. Hipotetycznie zastanówmy się jednak, co byłoby, gdyby karnego nie strzelił Lewandowski... Już teraz był wyśmiewany i krytykowany, ale tego chyba nigdy by mu nie zapomniano. Wydaje mi się, że kibicom najłatwiej będzie „wybaczyć” to właśnie Kubie. Niesamowicie pozytywnie zaskoczyła mnie reakcja kibiców na lotnisku, którzy witali wracającą z Francji kadrę. Kuba wychodził na końcu, a cały tłum skanował jego imię i nazwisko. Witany był jak prawdziwy bohater, zdecydowanie najgoręcej z całej reprezentacji. 

Jest jeszcze jedna osoba „winna” naszej przegranej, ale moim zdaniem, winna naszego sukcesu. Zarówno bez Kuby, jak i Łukasza Fabiańskiego, nie dotarlibyśmy tak daleko. Jego fenomenalne interwencje podczas meczów zwyczajnie nas uratowały. Bronił niesamowite akcje, ale niestety w karnych zabrakło mu szczęścia. Jak powiedział pewien uznany zawodnik: „Nie ma obronionych karnych, są tylko źle strzelone”. Po meczu wyszedł do dziennikarzy i jego zachowanie naprawdę mnie wzruszyło. Wydawało się, że ostatkiem sił powstrzymuje łzy, które i mi napłynęły do oczu, oglądając ten wywiad.


Wielka szkoda, że odpadamy w takim momencie. Ten występ podopiecznych Adama Nawałki zapisze się na kartach naszej sportowej historii. Wiedzieliśmy, że  będąc w 1/8 finału, zaszli dalej niż kiedykolwiek wcześniej. Wiedzieliśmy, że to sukces, ale apetyt rośnie w miarę jedzenia. Odpadnięcie z turnieju zawsze boli. Każdy przegrany mecz, to pewna porażka, ale przypomnijmy sobie, że przed EURO samo wyjście z grupy, było dla nas niedoścignionym celem, a jeszcze kilka miesięcy temu świętowaliśmy zakwalifikowanie się do turnieju i był to dla nas wielkim osiągnięciem.

Euro 2016 - Polska reprezentacja, piłka nożna - kibice, flagi na samochodachMoim zdaniem naszym sukcesem było także wspólne kibicowanie. Niestety niewiele było Stref Kibica, w związku z horrendalnymi cenami transmisji, ale Polacy znajdowali sposoby, aby wspólnie się bawić. Warto dodać, że ćwierćfinałowy mecz przed telewizorami oglądało prawie 16 milionów Polaków, co jest absolutnym rekordem. Bez wątpienia: Łączy nas piłka.

EURO 2016 już obfitowało w wiele niespodzianek, choćby wyeliminowanie Anglii przez Islandię, czy odpadnięcie Hiszpanii w 1/8 finału. Od kilku dni żartuję sobie, że zaszliśmy dalej niż obecni mistrzowie Europy.

Odchodzimy w ćwierćfinale. Na koncie mając trzy zwycięstwa i remis. Przegrywając w rzutach karnych. 

Nasza gra z pewnością nie była idealna, ale jak zauważył jeden z zawodników, dzięki temu turniejowi nasza drużyna zyskała szacunek rywali. Z najlepszymi zespołami Europy graliśmy jak równy z równym.

Mam nadzieję, że trener Nawałka we współpracy z Prezesem PZPN-u – Zbigniewem Bońkiem - wyeliminuje niedociągnięcia w grze naszego zespołu i we wrześniu, podczas eliminacji do mundialu będzie jeszcze lepiej.