Always - Severus Snape

Nie ulega wątpliwości, że na planie filmów serii „Harry Potter” spotkali się najbardziej utalentowani i uznani brytyjscy aktorzy. Dzięki temu mogliśmy podziwiać grę niezwykle zdolnych osób, które świetnie wykreowały swoich bohaterów.

Wśród fanów sagi wciąż toczą się żywe dyskusje na temat aktorów, ich gry i tego, kto najlepiej zagrał swoją postać. Zdecydowanie najczęściej typowany jest Alan Rickman i jego Severus Snape.

Chłodny, nieprzenikniony mistrz eliksirów z pewnością jest bardzo ciekawym bohaterem. Trzeba przyznać, że jest to świetnie napisana postać. Aż do ostatniego tomu nie wiedzieliśmy, po której stronie tak naprawdę się znajduje. Jednakże po „Opowieści Księcia” wiele osób zaczęło go wręcz uwielbiać, nie dostrzegając jego wad. Severus nie był postacią krystalicznie czystą, a fani starają się go wybielać. Zdaje się, że dużą rolę odegrał tu właśnie filmowy Snape, a konkretniej pan Rickman, który... Nie ukrywajmy, zdobył serca fanek. Filmowy Severus może się podobać, a dziewczęta wręcz szaleją za jego głosem. 

http://aleeexsmile.blogspot.com/2016/04/always-severus-snape.htmlSnape jest jedną z najciekawszych postaci cyklu, a także jedną z najlepiej zagranych postaci. Alan Ricmkan w roli mistrza eliksirów sprawdził się po prostu znakomicie. Nie mogłabym jednak zgodzić z opinią, że jest to najlepiej odwzorowany bohater. Książkowy i filmowy Severus bardzo różnią się od siebie. Postać mistrza eliksirów, którą zaprezentowano nam na ekranie, jest zdecydowanie bardziej perfekcyjna, niż jej książkowy pierwowzór. Bohater, którego przedstawiła nam J.K. Rowling często był rozdrażniony, wściekły, naburmuszony – ulegał emocjom. Jego filmowa wersja była natomiast bardziej spokojna, wyważona. Snape prawie zawsze zachowywał kamienną twarz, która nie wyrażała emocji. Był nieprzenikniony. Idealnie pasowało to do osoby, która jest tak zamknięta, że nawet Voldemort - mistrz legilimencji - nie jest w stanie zajrzeć do jej umysłu. Książkowy Snape, który wciąż się unosi, wybucha, daje ponieść złości, nie do końca pasuje do mojego wyobrażenia  osoby, która skrzętnie ukrywa wszystkie swoje myśli i emocje. I przede wszystkim wcale nie ma tłustych włosów.

Przywołując wszystkie osiem filmów, przypominacie sobie emocjonalnego Snape’a? Takie sceny można policzyć na palcach jednej ręki. W książce było zupełnie inaczej. Aby krótko udowodnić ten fakt, przywołam parę cytatów:


- No więc, powiedz mi – rzekł Snape, ściskając ramię Harry’ego tak mocno, że zdrętwiała mu ręka – dobrze się bawiłeś, Potter?
[...] To było straszne: wargi Snape’a drżały, twarz miał białą, zęby obnażone.
- Zabawny był ten Twój ociec, co? – zapytał, potrząsając Harrym tak mocno, że okulary zsunęły mu się z nosa.
[...] Snape odrzucił go od siebie z całej siły. Harry upadł ciężko na posadzkę.
- Nie powtórzysz nikomu, co zobaczyłeś! – ryknął Snape.
 J.K. Rowling "Harry Potter i Zakon Feniksa" - strona 714


-A więc zabij mnie- wydyszał Harry, który nie czuł wcale strachu, tylko wściekłość i pogardę. - Zabij mnie, jak zabiłeś jego, ty tchórzu...
-NIE NAZYWAJ MNIE TCHÓRZEM!!! - ryknął Snape, a jego twarz stała się nagle twarzą szaleńca, jakby targał nim ból tak nieludzki, jak wyjącym, skomlącym psem, uwięzionym w płonącym domu poza nimi.
 J.K. Rowling "Harry Potter i Książę Półkrwi" - strona 647


Na pewno pamiętacie, jak te sceny wyglądały w filmie. Twarz Snape'a nigdy nie robiła się czerwona, biała, ani nie stawała się twarzą szaleńca, Severus nie zwykł także ryczeć, krzyczeć. Nie używał siły. Filmowy Snape nie jest idealnym przeniesieniem na ekran jego książkowego pierwowzoru. Filmowy Snape jest inny, za co odpowiadają przede wszystkim scenarzyści. Nie zmienia to jednak faktu, że jest niezwykle ciekawą, choć inną, postacią. 

Jedno jest jednak pewne, filmowy Snape został świetnie zagrany, co oczywiście jest to zasługą niezwykłego Alana Rickamna. Warto zaznaczyć, że aktor przez te wszystkie lata znał prawdę o swoim bohaterze, Jo zdradziła mu tę tajemnicę. Jak podkreślał, było to niezbędne, aby dobrze wykreować postać.

Często podkreśla się, że Alan Rickman to nie tylko Snape, co sama zrobiłam w „wspominkowym” wpisie, ale jednak aktor stworzył również tę kreację, która przysporzyła mu rzeszę wiernych fanów i zasługuje na uwagę, bo to naprawdę świetna rola. Dlatego chciałabym przytoczyć moje ulubione sceny z Severusem Snape'em, gdzie Pan Rickman najbardziej zaczarował mnie swoim talentem.

Mistrz eliksirów


Tego zestawienia nie można byłoby rozpocząć inaczej. Pierwsza lekcja eliksirów, pierwszy kontakt z profesorem Snape’em, którego właśnie poznajemy. Mowa ciała, gestykulacja, świetnie pokazuje z kim mamy do czynienia – jego ruchy są ostre, stanowcze. Trudno ukryć, że nie pała sympatią do rozbrykanych uczniów, faworyzuje podopiecznych ze swojego domu, aż w końcu „czepia się” słynnego Harry’ego Pottera. To świetnie wprowadzenie, przedstawienie postaci. Z pewnością już po tych kilku minutach każdy widz wyrobił sobie zdanie na temat tego bohatera.

Klub Pojedynków


Kolejna świetna scena miała miejsce w Klubie Pojedynków. Snape, który został niejako pomocnikiem Lockharta, nie kryje swojej wyższości i co chwilę posyła mu drwiące spojrzenia. Kiedy podchodzą do siebie, aby rozpocząć pojedynek, na twarzy mistrza eliksirów pojawia się cała paleta emocji. Patrzy na Gilderoy’a z lekkim politowaniem, dezaprobatą i posyła ironiczny uśmiech. Trudno mieć wątpliwości na temat opinii Severusa na temat Lockharta. Całym sobą pokazuje lekceważący stosunek do niego. 

Kiedy pojedynek się rozpoczął, a Snape rozbroił swojego przeciwnika, Lockhart zaczyna głupio się tłumaczyć, Severus zauważa, że może byłoby lepiej, nauczyć blokować nieprzyjazne zaklęcia, po czym posyła kolejny ironiczny, drwiący uśmiech.  Chwilę później wskazuje Dracona, który ma zmierzyć się z Potterem, a wybiera go niemalże od niechcenia. Osobiście uwielbiam ten moment, gdy niewinnie unosi dłonie i rzuca: „Malfoy, perhaps?” Sposób w jaki wypowiada te słowa, towarzysząca temu mimika...

Snape bacznie obserwuje pojedynek uczniów, kiedy Draco sprawił, że Harry przeleciał spory kawałek i upadł na końcu wybiegu, nie udało mu się ukryć radości i uśmiechnął się. Kolejny raz! Skąd więc wziął się pomysł, że filmowy Snape nigdy się nie uśmiecha? :P 

Kiedy Harry odwdzięczył się młodemu Molfoyowi, który też poszybował w powietrze i wylądował pod nogami nauczyciela eliksirów, ten był wyraźnie zdegustowany.  Po tym incydencie, kiedy Draco wyczarował węża, a Harry rozpoczął swoją przemowę w języku wężów Snape był wyraźnie zaskoczony, zszokowany, a może nawet przerażony? Na koniec, gdy usunął węża, posłał Potterowi jeszcze jedno badawcze spojrzenie, zmrużył oczy, wyraźnie zaniepokojony.
 

We wrzeszczącej chacie


"Więzień Azkabanu" to mój ulubiony film serii. Kiedy zaczyna się już „finałowa” akcja, Ron zostaje zaciągnięty pod wierzbę Bijącą, gdzie biegną także Harry i Hermiona, docierają do Wrzeszczącej Chaty, gdzie spotykają poszukiwanego Syriusza Blacka. Po chwili dołącza do nich także profesor Lupin, za którym podążał Severus Snape. 

Kiedy wbiega do pomieszczenia, w którym się znajdują, rozbraja Syriusza, a wtedy na jego twarzy pojawia się uśmiech, promienieje radością, która zdaje się go wypełniać. Z pewnością kieruje nim żądza zemsty. Być może przez te wszystkie lata próbował zrzucić z siebie ciężar odpowiedzialności, za przekazanie Voldemortowi przepowiedni, zrzucić go właśnie na Blacka. W końcu to on miał być strażnikiem tajemnicy, a więc myśli, że to on zdradził Jamesa i Lily, to on bezpośrednio jest winny temu, że Lily Evans nie żyje. Myśl o tym, że  go schwyta, najwyraźniej napawała go dziką radością. 

Kiedy zwraca się do Lupina, całkowicie się zmienia, w jego głosie słychać pewnego rodzaju satysfakcję, ale i rozżalenie, że Lupin okazał się zdrajcą. Po krótkiej wymianie zdań z Blackiem, Snape zamienia się w słuchacza, a po chwili znów zwraca się do Syriusza: „Give me a reason. I BEG you”. Ostatnie słowa przesycone są obrzydzeniem. Po chwili obnaża zęby, przyciska różdżkę do jego szyi, i wypełnia go żądza mordu, zrobienia mu krzywdy, zadania bólu i mówi: „I could do it, you know”. W polskiej wersji językowej ten dialog, jak zwykle został znacznie złagodzony, ale Syriusz doskonale wiedział, że Snape jest zdolny do morderstwa. Chęć zadania mu bólu, zamordowania go wręcz z niego kipi, ale wie, że byłaby to dla niego zbyt mała kara, zbyt małe cierpienie. Niemalże rozpływa się mówiąc o pocałunku dementora, który ma otrzymać Black.

Ostatnia lekcja oklumencji


Wbrew pozorom jest to bardzo emocjonalna scena, zaczyna się kolejną wycieczką do wspomnień Harry’ego, który znów nie zdołał powstrzymać Snape’a, protestuje jednak mówiąc, że to jego prywatna sprawa, nauczyciel celnie ripostuje „Not to me”, kładąc nacisk na każde słowo, rozdziela je, jest zły, rozdrażniony brakiem jakichkolwiek postępów Pottera. Po chwili jednak, gdy nachyla się nad nim, zaczyna wyjaśniać, zdaje się, że przez jego głos przemawia troska, jakby naprawdę zależało mu, aby uczeń w końcu zrozumiał sens zajęć i zaczął się starać. W końcu sam chce go chronić, ale nie jest w stanie ochronić jego własnych myśli, gdy ten całkowicie nie przykłada się do lekcji. Po chwili zmienia ton głosu i rzuca: „You’re just like your father”, w tych słowach słychać nutę zawodu, jakby rozczarowania, jakby próbował powstrzymać swoją niechęć do Pottera, choćby na chwilę o niej zapomnieć. Szybko wraca jednak do obrażania chłopaka. Mówi, że jest leniwy, arogancki, choć należałoby się zastanowić, czy nie ma na myśli Jamesa. Sposób wypowiadania tych słów jest bardzo wymowny, wiele można z niego odczytać. Osobiście bardzo lubię sposób w jaki Snape wypowiada kolejną kwestię – „Control your emotions”. Po tej reprymendzie, ale i radzie, jego twarz staje się skupiona, ponownie zagłębia się w myśli Harry’ego, który znów nie zdołał go powstrzymać. 

“Is this what you call control?” – zauważa pogardliwe, a sposób w jaki to mówi jest wręcz przeszywający. Snape jest obrzydzony marnymi wynikami nauki Pottera. Obrzydzenie i pogarda – właśnie te emocje pojawiają się na twarzy nauczyciela eliksirów. Po chwili zaczyna porównywać chłopaka do Syriusza, a następnie zauważa, że Harry’emu mogło nie umknąć, że życie nie jest fair, jego ojciec dobrze o tym wiedział i dbał, aby i Severus o tym nie zapomniał. Jasnym jest, że nawiązuje do Jamesa i tego jak dręczył go, gdy byli jeszcze uczniami. W jego głosie słychać smutek, żal, cała jego twarz pokazuje te emocje, a pod koniec wygląda tak jakby niemalże miał się rozpłakać. Natychmiast wraca jednak do nieprzeniknionego wyrazu twarzy, gotów do ataku, jednak to Potter wdarł się do jego świadomości. Gdy zobaczyliśmy najgorsze wspomnienie Snape’a, wróciliśmy do lochu, jego twarz była zupełnie inna. Nie roznosiła go złość, nie był wściekły, może zniesmaczony, zażenowany. Podszedł do Pottera i złapał go za koszulkę, w jego oczach widzieliśmy pogardę, obrzydzenie. „Get out” – mówi - choć jego usta prawie się nie poruszają, jakby walczył ze sobą, aby go nie uderzyć, puszcza jego bluzkę z obrzydzeniem, jakby się go brzydził.

Morderstwo i ucieczka


Trudno byłoby mi ukryć, że „Książę Półkrwi” nie należy do moich ulubionych filmów. Ratuje go jednak parę scen, a jedną z najlepszych, moim zdaniem, jest moment na wieży astronomicznej, gdy Harry i Dumbledore wracają do zamku po wyprawie do Jaskini. Po absolutnie karygodnym momencie, za który chciałabym zesłać scenarzystów do Azkabanu, gdy Snape karze być Harry’emu,  cicho, gdy Dumbledore otoczony jest Śmierciożercami, zaczyna się seria naprawdę dobrych scen. Bellatrix nakazuje Draconowi się pospieszyć i wykonać zadanie, wtem pojawia się Snape, wchodzi mówiąc „No”. Patrzy w podłogę i milczy, jakby zastanawiał się  co jeszcze powinien zrobić. Ale Dumbledore wymawia jego imię, unosi więc wzrok, spogląda na Albusa, wyraźnie dostrzegamy niepewność, zwątpienie, ale wtedy dyrektor wypowiada magiczne słowo – „Please”. Unosi różdżkę i... Jego głos nie jest spokojny, wyważony, ani opanowany. Drży, jest rozemocjonowany. Dobrze słychać to zwłaszcza, gdy wypowiada drugą część morderczego zaklęcia. Gdy Dumbledore spadł z wieży, w oczach Snape’a pojawił się smutek, jakby przerażenie, jakby zastanawiał się „Co ja zrobiłem?”.

Czy można byłoby doszukać się tego, nie znając przeszłości Snape’a? Moim zdaniem tak, po bardzo wnikliwej analizie, ale tego się nie dowiemy. Zakładając, że Snape jest zły, nie widzimy takiego zachowania, ale mord z zimną krwią. Te subtelne momenty, w których dostrzegamy prawdziwe odczucia Severusa idealnie przemycił Pan Rickman. 

Kiedy Śmierciożercy uciekają, docierają do Chatki Hagrida, a Potter ich dogania i wywrzaskuje: „Snape! He trusted you!!!”. Severus jest wyraźnie zaskoczony jego obecnością, ale bez najmniejszego trudu odbija ciskane w niego zaklęcia. Krzyczy na Dracona – „Go on!” – głosem nie znoszącym sprzeciwu, a później powstrzymuje Bellatrix przed atakiem na Pottera. Jego głos nie jest stabilny, ani opanowany, słychać w nim emocje, po tym, co właśnie się stało, po tym co zrobił. Aktor idealnie pokazał, że morderstwo, którego musiał dokonać, mocno go poruszyło. Jest to jedna z moich ulubionych scen w całym filmie.

Opowieść Księcia


„Opowieść Księcia” to jeden z moich ulubionych rozdziałów, lubię wracać do niego, co jakiś czas ponownie przeczytać te kilkanaście stron. Ta seria scen, cały rozdział prawdopodobnie zasługuje na odrębny wpis. Nie bez kozery fani żartowali, że J.K. Rowling w jednym rozdziale zawarła lepszą historię miłosną, niż pewna autorka, w czterech tomach swojego dzieła.  Przed premierą filmu byłam bardzo ciekawa, w jaki sposób zostanie zrealizowany ten fragment. Na szczęście twórcy stanęli na wysokości zadania. Oczywiście, nie pokazano wszystkiego idealnie, tak jak w książce, ale to film, i wcale nie o to tu chodzi. Podobnie jak książkowy rozdział, jego ekranizację uważam za bardzo udaną i lubię do niej wracać. Czasami oglądam tylko parę tych scen, i wciąż działają na mnie tak samo mocno. Osobiście uważam, że jest to jedna z najlepszych scen w całej serii. Oczywiście jest to głównie zasługą Pana Rickmana, który idealnie oddał targające Snape’em uczucia i sprawił, że widzowie mogli je podzielać. Zacznijmy jednak od początku – sceny na wzgórzu, gdy Severus dowiedział się, że przepowiednia, którą przekazał Czarnemu Panu dotyczy syna Lily. Całym sobą błaga Dumbledore’a o pomoc, czuje się winny, rozpacza, że coś stanie się Lily. Gdy odpowiada na pytanie Albusa, o to co może dla niego zrobić – „Anything” – jego oczy są puste, jakby wizja świata bez Lily, napawała go tak ogromnym bólem, że taka rzeczywistość nie miała dla niego najmniejszego sensu. 

Następnie widzimy Severusa, gdy Potterowie już zostali zamordowani, znajdują się w Gabinecie dyrektora, a Snape ledwo trzyma się na nogach, jego twarz pokazuje, co dzieje się w jego sercu. Gdy wyrzuca Dumbledore’owi, że obiecał ich chronić, w jego głosie czuć ból, cierpienie, rozpacz. Nie może złapać tchu, płacze z bezsilności i bólu. Gdy Albus próbuje przekonać go do pomocy w obronie Harry’ego, trudno ukryć, że nie jest zachwycony tym pomysłem. Wtedy dyrektor rzuca przynętę mówiąc, że chłopiec ma dokładnie takie same oczy, jak jego mama. Snape spogląda na niego i widać, że się łamie.

Kiedy kolejny raz widzimy Snape i Dumbledore’a, są w gabinecie dyrektora i omawiają jego śmierć. Severus poznaje prawdę na temat chłopaka, którego przez całe jego życie starał się chronić. Świetny montaż sprawił, że sceny z gabinetu Dumbledore’a są pokazywane na przemian z ujęciami pokazującymi Snape’a wchodzącego do domu Potterów, co świetnie potęguje napięcie. Dodanie owych scen, było dla mnie świetnym pomysłem. Pamiętam, kiedy udostępniono zwiastun filmu, w którym pokazany był Snape, w tle widzieliśmy właśnie ten dom, a chwilę później bohater szedł już korytarzem i co chwilę rozbłyskało światło. Pamiętam, że gdy oglądając te sceny, przechodziły mnie ciarki. Severus wchodzący do domu, mijający martwego Jamesa, już wie, co zastanie dalej. Kiedy jednak widzi martwą Lily osuwa się na podłogę, rozpacz jest tak prawdziwa, tak szczera. Obejmuje martwe ciało Lily Evans, a jego twarz wyraża takie pokłady bólu i cierpienia, że trudno je opisać.


Scena ta jest zmieszana z najbardziej emocjonalnym, wzruszającym wyznaniem Snape’a, gdy powoli zaczyna rozumieć, co próbuje przekazać mu dyrektor. Nie chce przyjąć tego do wiadomości, otwiera usta, aby coś powiedzieć, aż w końcu „So when the times comes... ...the boy must die?”. Po wypowiedzeniu tych słów, jego twarz jest pusta, nie wyraża absolutnie nic. Konieczność tej śmierci to kolejny cios. Czuje się wykorzystany, oszukany. Pojawia się także niedowierzanie, złość i żal. 
"You've kept him alive so that he can die at the proper moment", gdy wypowiada ostatnie słowa, patrzy na dyrektora. Choć jego twarz nie zdradza żadnych emocji, w jego oczach widać smutek. Wyczarowuje patronusa, a wtedy pada pytanie: „After all this time?”

 Always.”



Oczywiście scen z udziałem Severusa Snape, które lubię, jest znacznie więcej, ale nie sposób byłoby opisać tutaj wszystkie. Warto wspomnieć jednak o momencie, w którym Snape udziela reprymendy Harry’emu i Ronowi, którzy „Komnacie Tajemnic”, przybyli do szkoły latającym samochodem, czy scenę w „Czarze Ognia”, gdy Harry podsłuchał rozmowę z Karkarowem i padło słynne zdanie „Don’t lie to me”. Jednym z momentów, które bardzo lubię jest także scena w "Kamieniu Filozoficznym", kiedy Snape spotyka trójkę gryfonów, gdy dzień jest tak śliczny. Kolejnym ciekawym momentem jest także scena w trzeciej części. Potter zauważa na mapie Pettera Pettigrew i wybiera się na nocną przechadzkę po zamku, gdzie nakrywa go Snape. Są także krótsze momenty, które uwielbiam, jak na przykład wizytacja profesor Umbridge, podczas której musi odpowiedzieć na jej ironiczne pytanie, a następnie traktuje Rona gazetą, czy moment, gdy Snape podwija rękawy i chwyta głowę Rona i Harry’ego przyciskając je do stolika.

Jaka jest Wasze ulubiona scena z Severusem Snape’em?

Uwielbiam wracać do tych momentów, niewątpliwe jest to zasługą Alana Rickmana, który bez wątpienia, świetnie zagrał tę postać. Trudno mi uwierzyć, że aktora już z nami nie ma, wciąż wydaje mi się to tak nierealne, nieprawdopodobne. Jednakże w pewien sposób artyści tak naprawdę nigdy nie umierają. Wciąż możemy wracać do ich wcieleń, ról, ponownie oglądać filmy, w których grali, jakby wciąż byli z nami.