Always - Severus Snape
Nie ulega wątpliwości, że na planie filmów serii „Harry
Potter” spotkali się najbardziej utalentowani i uznani brytyjscy aktorzy. Dzięki temu mogliśmy
podziwiać grę niezwykle zdolnych osób, które świetnie wykreowały swoich bohaterów.
Wśród fanów sagi wciąż toczą się żywe dyskusje na temat
aktorów, ich gry i tego, kto najlepiej zagrał swoją postać. Zdecydowanie najczęściej typowany jest Alan Rickman i jego Severus
Snape.
Chłodny, nieprzenikniony mistrz eliksirów z pewnością jest
bardzo ciekawym bohaterem. Trzeba
przyznać, że jest to świetnie napisana postać. Aż do ostatniego tomu nie
wiedzieliśmy, po której stronie tak naprawdę się znajduje. Jednakże po „Opowieści
Księcia” wiele osób zaczęło go wręcz
uwielbiać, nie dostrzegając jego wad. Severus nie był postacią
krystalicznie czystą, a fani starają się go wybielać. Zdaje się, że dużą rolę
odegrał tu właśnie filmowy Snape, a
konkretniej pan Rickman, który... Nie ukrywajmy, zdobył serca fanek. Filmowy Severus może się podobać, a dziewczęta wręcz szaleją za jego głosem.
Snape jest jedną z najciekawszych postaci cyklu, a także
jedną z najlepiej zagranych postaci. Alan Ricmkan w roli mistrza eliksirów
sprawdził się po prostu znakomicie. Nie
mogłabym jednak zgodzić z opinią, że jest to najlepiej odwzorowany bohater. Książkowy i filmowy Severus bardzo różnią się
od siebie. Postać mistrza eliksirów, którą zaprezentowano nam na ekranie, jest
zdecydowanie bardziej perfekcyjna, niż jej książkowy pierwowzór. Bohater,
którego przedstawiła nam J.K. Rowling często był rozdrażniony, wściekły,
naburmuszony – ulegał emocjom. Jego
filmowa wersja była natomiast bardziej spokojna, wyważona. Snape prawie zawsze
zachowywał kamienną twarz, która nie wyrażała emocji. Był nieprzenikniony. Idealnie pasowało to do osoby, która jest tak zamknięta, że nawet Voldemort - mistrz legilimencji - nie jest w stanie zajrzeć do jej umysłu. Książkowy Snape, który
wciąż się unosi, wybucha, daje ponieść złości, nie do końca pasuje do mojego
wyobrażenia osoby, która skrzętnie ukrywa wszystkie swoje myśli i emocje. I
przede wszystkim wcale nie ma tłustych włosów.
Przywołując wszystkie osiem filmów, przypominacie sobie
emocjonalnego Snape’a? Takie sceny można
policzyć na palcach jednej ręki. W książce było zupełnie inaczej. Aby krótko udowodnić ten fakt, przywołam parę
cytatów:
- No więc, powiedz mi – rzekł
Snape, ściskając ramię Harry’ego tak mocno, że zdrętwiała mu ręka – dobrze się bawiłeś, Potter?
[...] To było straszne: wargi
Snape’a drżały, twarz miał białą, zęby obnażone.
- Zabawny był ten Twój ociec,
co? – zapytał, potrząsając Harrym tak mocno, że okulary zsunęły mu się z nosa.
[...] Snape odrzucił go od
siebie z całej siły. Harry upadł ciężko na posadzkę.
- Nie powtórzysz nikomu, co
zobaczyłeś! – ryknął Snape.
J.K. Rowling "Harry
Potter i Zakon Feniksa" - strona 714
-A więc zabij mnie- wydyszał Harry, który nie czuł wcale strachu, tylko wściekłość i pogardę. - Zabij mnie, jak zabiłeś jego, ty tchórzu...
-NIE
NAZYWAJ MNIE TCHÓRZEM!!! - ryknął Snape, a jego twarz stała się nagle twarzą
szaleńca, jakby targał nim ból tak nieludzki, jak wyjącym, skomlącym psem,
uwięzionym w płonącym domu poza nimi.
J.K. Rowling "Harry
Potter i Książę Półkrwi" - strona 647
Na pewno pamiętacie, jak te sceny wyglądały w filmie. Twarz Snape'a nigdy nie robiła się czerwona, biała, ani nie stawała się twarzą szaleńca, Severus nie zwykł także ryczeć, krzyczeć. Nie używał siły. Filmowy Snape nie jest idealnym przeniesieniem na ekran jego książkowego pierwowzoru. Filmowy Snape jest inny, za co odpowiadają przede wszystkim scenarzyści. Nie zmienia to jednak faktu, że jest niezwykle ciekawą, choć inną, postacią.
Jedno jest jednak pewne, filmowy Snape został świetnie
zagrany, co oczywiście jest to zasługą niezwykłego Alana Rickamna. Warto zaznaczyć, że aktor przez te wszystkie lata znał prawdę o swoim bohaterze, Jo zdradziła mu tę tajemnicę. Jak podkreślał, było to niezbędne, aby dobrze wykreować postać.
Często podkreśla się, że Alan Rickman to nie tylko Snape, co sama zrobiłam w „wspominkowym” wpisie, ale jednak aktor stworzył również tę kreację, która przysporzyła mu rzeszę wiernych fanów i zasługuje na uwagę, bo to naprawdę świetna rola. Dlatego chciałabym przytoczyć moje ulubione sceny z Severusem Snape'em, gdzie Pan Rickman najbardziej zaczarował mnie swoim talentem.
Często podkreśla się, że Alan Rickman to nie tylko Snape, co sama zrobiłam w „wspominkowym” wpisie, ale jednak aktor stworzył również tę kreację, która przysporzyła mu rzeszę wiernych fanów i zasługuje na uwagę, bo to naprawdę świetna rola. Dlatego chciałabym przytoczyć moje ulubione sceny z Severusem Snape'em, gdzie Pan Rickman najbardziej zaczarował mnie swoim talentem.
Mistrz eliksirów
Tego zestawienia nie można byłoby rozpocząć inaczej. Pierwsza lekcja eliksirów, pierwszy kontakt z
profesorem Snape’em, którego właśnie poznajemy. Mowa ciała, gestykulacja,
świetnie pokazuje z kim mamy do czynienia – jego ruchy są ostre, stanowcze. Trudno
ukryć, że nie pała sympatią do rozbrykanych uczniów, faworyzuje podopiecznych
ze swojego domu, aż w końcu „czepia się” słynnego Harry’ego Pottera. To świetnie wprowadzenie, przedstawienie
postaci. Z pewnością już po tych kilku
minutach każdy widz wyrobił sobie zdanie na temat tego bohatera.
Klub Pojedynków
Kolejna świetna scena miała miejsce w Klubie Pojedynków. Snape, który został niejako
pomocnikiem Lockharta, nie kryje swojej wyższości i co chwilę posyła mu drwiące
spojrzenia. Kiedy podchodzą do siebie, aby rozpocząć pojedynek, na twarzy mistrza eliksirów pojawia się cała paleta emocji. Patrzy na Gilderoy’a z lekkim politowaniem, dezaprobatą
i posyła ironiczny uśmiech. Trudno mieć wątpliwości na temat opinii Severusa na
temat Lockharta. Całym sobą pokazuje
lekceważący stosunek do niego.
Kiedy pojedynek się rozpoczął, a Snape
rozbroił swojego przeciwnika, Lockhart zaczyna głupio się tłumaczyć, Severus
zauważa, że może byłoby lepiej, nauczyć blokować nieprzyjazne zaklęcia, po czym
posyła kolejny ironiczny, drwiący uśmiech. Chwilę później wskazuje Dracona,
który ma zmierzyć się z Potterem, a wybiera go niemalże od niechcenia.
Osobiście uwielbiam ten moment, gdy niewinnie
unosi dłonie i rzuca: „Malfoy, perhaps?” Sposób w jaki wypowiada te słowa,
towarzysząca temu mimika...
Snape bacznie obserwuje pojedynek uczniów, kiedy Draco sprawił, że Harry przeleciał spory kawałek i upadł na końcu wybiegu, nie udało mu się ukryć radości i uśmiechnął się. Kolejny raz! Skąd więc wziął się pomysł, że filmowy Snape nigdy się nie uśmiecha? :P
Snape bacznie obserwuje pojedynek uczniów, kiedy Draco sprawił, że Harry przeleciał spory kawałek i upadł na końcu wybiegu, nie udało mu się ukryć radości i uśmiechnął się. Kolejny raz! Skąd więc wziął się pomysł, że filmowy Snape nigdy się nie uśmiecha? :P
Kiedy Harry odwdzięczył się
młodemu Molfoyowi, który też poszybował
w powietrze i wylądował pod nogami nauczyciela eliksirów, ten był wyraźnie
zdegustowany. Po tym incydencie, kiedy Draco wyczarował węża, a Harry rozpoczął
swoją przemowę w języku wężów Snape był wyraźnie zaskoczony, zszokowany, a może
nawet przerażony? Na koniec, gdy usunął węża, posłał Potterowi jeszcze jedno
badawcze spojrzenie, zmrużył oczy, wyraźnie zaniepokojony.
We wrzeszczącej chacie
"Więzień Azkabanu" to mój ulubiony
film serii. Kiedy zaczyna się już „finałowa” akcja, Ron zostaje zaciągnięty pod
wierzbę Bijącą, gdzie biegną także Harry
i Hermiona, docierają do Wrzeszczącej Chaty, gdzie spotykają poszukiwanego
Syriusza Blacka. Po chwili dołącza do
nich także profesor Lupin, za którym podążał Severus Snape.
Kiedy wbiega do pomieszczenia, w
którym się znajdują, rozbraja Syriusza, a wtedy na jego twarzy pojawia się
uśmiech, promienieje radością, która zdaje się go wypełniać. Z pewnością kieruje
nim żądza zemsty. Być może przez te
wszystkie lata próbował zrzucić z siebie ciężar odpowiedzialności, za
przekazanie Voldemortowi przepowiedni, zrzucić go właśnie na Blacka. W końcu to
on miał być strażnikiem tajemnicy, a więc myśli, że to on zdradził Jamesa i
Lily, to on bezpośrednio jest winny temu, że Lily Evans nie żyje. Myśl o tym,
że go schwyta, najwyraźniej napawała go dziką radością.
Kiedy zwraca się do Lupina, całkowicie
się zmienia, w jego głosie słychać pewnego rodzaju satysfakcję, ale i rozżalenie, że Lupin okazał się zdrajcą. Po
krótkiej wymianie zdań z Blackiem, Snape zamienia się w słuchacza, a po chwili
znów zwraca się do Syriusza: „Give me a reason. I BEG you”. Ostatnie słowa
przesycone są obrzydzeniem. Po chwili obnaża zęby, przyciska różdżkę do jego
szyi, i wypełnia go żądza mordu, zrobienia mu krzywdy, zadania bólu i mówi: „I
could do it, you know”. W polskiej wersji językowej ten dialog, jak zwykle
został znacznie złagodzony, ale Syriusz doskonale wiedział, że Snape jest
zdolny do morderstwa. Chęć zadania mu bólu, zamordowania go wręcz z niego kipi,
ale wie, że byłaby to dla niego zbyt mała kara, zbyt małe cierpienie. Niemalże
rozpływa się mówiąc o pocałunku dementora, który ma otrzymać Black.
Ostatnia lekcja oklumencji
Wbrew pozorom jest to bardzo
emocjonalna scena, zaczyna się kolejną wycieczką do wspomnień Harry’ego, który
znów nie zdołał powstrzymać Snape’a, protestuje jednak mówiąc, że to jego prywatna
sprawa, nauczyciel celnie ripostuje „Not to me”, kładąc nacisk na każde słowo,
rozdziela je, jest zły, rozdrażniony brakiem jakichkolwiek postępów Pottera. Po
chwili jednak, gdy nachyla się nad nim, zaczyna wyjaśniać, zdaje się, że przez
jego głos przemawia troska, jakby naprawdę zależało mu, aby uczeń w końcu
zrozumiał sens zajęć i zaczął się starać. W końcu sam chce go chronić, ale nie
jest w stanie ochronić jego własnych myśli, gdy ten całkowicie nie przykłada
się do lekcji. Po chwili zmienia ton głosu i rzuca: „You’re just like your
father”, w tych słowach słychać nutę zawodu, jakby rozczarowania, jakby próbował
powstrzymać swoją niechęć do Pottera, choćby na chwilę o niej zapomnieć. Szybko
wraca jednak do obrażania chłopaka. Mówi, że jest leniwy, arogancki, choć
należałoby się zastanowić, czy nie ma na myśli Jamesa. Sposób wypowiadania tych
słów jest bardzo wymowny, wiele można z niego odczytać. Osobiście bardzo lubię
sposób w jaki Snape wypowiada kolejną kwestię – „Control your emotions”. Po tej
reprymendzie, ale i radzie, jego twarz staje się skupiona, ponownie zagłębia
się w myśli Harry’ego, który znów nie zdołał go powstrzymać.
“Is this what you call control?” –
zauważa pogardliwe, a sposób w jaki to mówi jest wręcz przeszywający. Snape jest obrzydzony marnymi
wynikami nauki Pottera. Obrzydzenie i
pogarda – właśnie te emocje pojawiają się na twarzy nauczyciela eliksirów. Po
chwili zaczyna porównywać chłopaka do Syriusza, a następnie zauważa, że Harry’emu
mogło nie umknąć, że życie nie jest fair, jego ojciec dobrze o tym wiedział i
dbał, aby i Severus o tym nie zapomniał. Jasnym jest, że nawiązuje do Jamesa i
tego jak dręczył go, gdy byli jeszcze uczniami. W jego głosie słychać smutek,
żal, cała jego twarz pokazuje te emocje, a pod koniec wygląda tak jakby niemalże
miał się rozpłakać. Natychmiast wraca
jednak do nieprzeniknionego wyrazu twarzy, gotów do ataku, jednak to Potter
wdarł się do jego świadomości. Gdy zobaczyliśmy najgorsze wspomnienie Snape’a,
wróciliśmy do lochu, jego twarz była
zupełnie inna. Nie roznosiła go złość, nie był wściekły, może zniesmaczony,
zażenowany. Podszedł do Pottera i złapał go za koszulkę, w jego oczach
widzieliśmy pogardę, obrzydzenie. „Get out” – mówi - choć jego usta prawie się
nie poruszają, jakby walczył ze sobą, aby go nie uderzyć, puszcza jego bluzkę z obrzydzeniem, jakby się go brzydził.
Morderstwo i ucieczka
Trudno byłoby mi ukryć, że „Książę Półkrwi” nie należy do
moich ulubionych filmów. Ratuje go jednak parę scen, a jedną z najlepszych,
moim zdaniem, jest moment na wieży astronomicznej, gdy Harry i Dumbledore
wracają do zamku po wyprawie do Jaskini. Po absolutnie karygodnym momencie, za
który chciałabym zesłać scenarzystów do Azkabanu, gdy Snape karze być
Harry’emu, cicho, gdy Dumbledore otoczony jest Śmierciożercami, zaczyna
się seria naprawdę dobrych scen. Bellatrix nakazuje Draconowi się pospieszyć i
wykonać zadanie, wtem pojawia się Snape, wchodzi mówiąc „No”. Patrzy w podłogę
i milczy, jakby zastanawiał się co jeszcze powinien zrobić. Ale
Dumbledore wymawia jego imię, unosi więc wzrok, spogląda na Albusa, wyraźnie
dostrzegamy niepewność, zwątpienie, ale wtedy dyrektor wypowiada magiczne słowo
– „Please”. Unosi różdżkę i... Jego głos nie jest spokojny, wyważony, ani
opanowany. Drży, jest rozemocjonowany. Dobrze słychać to zwłaszcza, gdy
wypowiada drugą część morderczego zaklęcia. Gdy Dumbledore spadł z wieży, w
oczach Snape’a pojawił się smutek, jakby przerażenie, jakby zastanawiał się „Co
ja zrobiłem?”.
Czy można byłoby doszukać się tego, nie znając przeszłości
Snape’a? Moim zdaniem tak, po bardzo wnikliwej analizie, ale tego się nie
dowiemy. Zakładając, że Snape jest zły, nie widzimy takiego zachowania, ale
mord z zimną krwią. Te subtelne momenty, w których dostrzegamy prawdziwe
odczucia Severusa idealnie przemycił Pan Rickman.
Kiedy Śmierciożercy uciekają, docierają do Chatki Hagrida, a
Potter ich dogania i wywrzaskuje: „Snape! He trusted you!!!”. Severus jest
wyraźnie zaskoczony jego obecnością, ale bez najmniejszego trudu odbija ciskane
w niego zaklęcia. Krzyczy na Dracona – „Go on!” – głosem nie znoszącym
sprzeciwu, a później powstrzymuje Bellatrix przed atakiem na Pottera. Jego głos
nie jest stabilny, ani opanowany, słychać w nim emocje, po tym, co właśnie się
stało, po tym co zrobił. Aktor idealnie pokazał, że morderstwo, którego musiał
dokonać, mocno go poruszyło. Jest to jedna z moich ulubionych scen w całym
filmie.
Opowieść Księcia
„Opowieść Księcia” to
jeden z moich ulubionych rozdziałów, lubię wracać do niego, co jakiś czas
ponownie przeczytać te kilkanaście stron. Ta seria scen, cały rozdział prawdopodobnie
zasługuje na odrębny wpis. Nie bez kozery fani żartowali, że J.K. Rowling w jednym
rozdziale zawarła lepszą historię miłosną, niż pewna autorka, w czterech tomach
swojego dzieła. Przed premierą filmu byłam bardzo
ciekawa, w jaki sposób zostanie zrealizowany ten fragment. Na szczęście twórcy stanęli
na wysokości zadania. Oczywiście, nie pokazano wszystkiego idealnie, tak jak w książce,
ale to film, i wcale nie o to tu chodzi. Podobnie jak książkowy rozdział, jego
ekranizację uważam za bardzo udaną i lubię do niej wracać. Czasami oglądam
tylko parę tych scen, i wciąż działają na mnie tak samo mocno. Osobiście
uważam, że jest to jedna z najlepszych scen w całej serii. Oczywiście jest to
głównie zasługą Pana Rickmana, który idealnie oddał targające Snape’em uczucia i
sprawił, że widzowie mogli je podzielać. Zacznijmy jednak od początku – sceny na
wzgórzu, gdy Severus dowiedział się, że przepowiednia, którą przekazał Czarnemu
Panu dotyczy syna Lily. Całym sobą błaga Dumbledore’a o pomoc, czuje się winny,
rozpacza, że coś stanie się Lily. Gdy odpowiada na pytanie Albusa, o to co może
dla niego zrobić – „Anything” – jego oczy są puste, jakby wizja świata bez Lily,
napawała go tak ogromnym bólem, że taka rzeczywistość nie miała dla niego
najmniejszego sensu.
Następnie widzimy Severusa, gdy Potterowie już zostali
zamordowani, znajdują się w Gabinecie dyrektora, a Snape ledwo trzyma się na
nogach, jego twarz pokazuje, co dzieje się w jego sercu. Gdy wyrzuca Dumbledore’owi,
że obiecał ich chronić, w jego głosie czuć ból, cierpienie, rozpacz. Nie może
złapać tchu, płacze z bezsilności i bólu. Gdy Albus próbuje przekonać go do pomocy
w obronie Harry’ego, trudno ukryć, że nie jest zachwycony tym pomysłem. Wtedy dyrektor rzuca przynętę mówiąc, że chłopiec ma dokładnie takie same oczy,
jak jego mama. Snape spogląda na niego i widać, że się łamie.
Kiedy kolejny raz widzimy Snape i Dumbledore’a, są w gabinecie dyrektora i omawiają jego śmierć. Severus poznaje prawdę na temat chłopaka, którego przez całe jego życie starał się chronić. Świetny montaż sprawił, że sceny z gabinetu Dumbledore’a są pokazywane na przemian z ujęciami pokazującymi Snape’a wchodzącego do domu Potterów, co świetnie potęguje napięcie. Dodanie owych scen, było dla mnie świetnym pomysłem. Pamiętam, kiedy udostępniono zwiastun filmu, w którym pokazany był Snape, w tle widzieliśmy właśnie ten dom, a chwilę później bohater szedł już korytarzem i co chwilę rozbłyskało światło. Pamiętam, że gdy oglądając te sceny, przechodziły mnie ciarki. Severus wchodzący do domu, mijający martwego Jamesa, już wie, co zastanie dalej. Kiedy jednak widzi martwą Lily osuwa się na podłogę, rozpacz jest tak prawdziwa, tak szczera. Obejmuje martwe ciało Lily Evans, a jego twarz wyraża takie pokłady bólu i cierpienia, że trudno je opisać.
Kiedy kolejny raz widzimy Snape i Dumbledore’a, są w gabinecie dyrektora i omawiają jego śmierć. Severus poznaje prawdę na temat chłopaka, którego przez całe jego życie starał się chronić. Świetny montaż sprawił, że sceny z gabinetu Dumbledore’a są pokazywane na przemian z ujęciami pokazującymi Snape’a wchodzącego do domu Potterów, co świetnie potęguje napięcie. Dodanie owych scen, było dla mnie świetnym pomysłem. Pamiętam, kiedy udostępniono zwiastun filmu, w którym pokazany był Snape, w tle widzieliśmy właśnie ten dom, a chwilę później bohater szedł już korytarzem i co chwilę rozbłyskało światło. Pamiętam, że gdy oglądając te sceny, przechodziły mnie ciarki. Severus wchodzący do domu, mijający martwego Jamesa, już wie, co zastanie dalej. Kiedy jednak widzi martwą Lily osuwa się na podłogę, rozpacz jest tak prawdziwa, tak szczera. Obejmuje martwe ciało Lily Evans, a jego twarz wyraża takie pokłady bólu i cierpienia, że trudno je opisać.
Scena ta jest zmieszana z najbardziej emocjonalnym,
wzruszającym wyznaniem Snape’a, gdy powoli zaczyna rozumieć, co próbuje
przekazać mu dyrektor. Nie chce przyjąć tego do wiadomości, otwiera usta, aby
coś powiedzieć, aż w końcu „So when the times comes... ...the boy must die?”. Po wypowiedzeniu tych słów,
jego twarz jest pusta, nie wyraża absolutnie nic. Konieczność tej śmierci to
kolejny cios. Czuje się wykorzystany, oszukany. Pojawia się także
niedowierzanie, złość i żal.
"You've kept him alive so that he can die at the proper moment", gdy wypowiada ostatnie słowa, patrzy na
dyrektora. Choć jego twarz nie zdradza żadnych emocji, w jego oczach widać smutek. Wyczarowuje
patronusa, a wtedy pada pytanie: „After all this time?”
„Always.”
Oczywiście scen z udziałem
Severusa Snape, które lubię, jest znacznie więcej, ale nie sposób byłoby opisać
tutaj wszystkie. Warto wspomnieć jednak o momencie, w którym Snape udziela reprymendy
Harry’emu i Ronowi, którzy „Komnacie Tajemnic”, przybyli do szkoły latającym
samochodem, czy scenę w „Czarze Ognia”, gdy Harry podsłuchał rozmowę z Karkarowem
i padło słynne zdanie „Don’t lie to me”. Jednym z momentów, które bardzo lubię jest także scena w "Kamieniu Filozoficznym", kiedy Snape spotyka trójkę gryfonów, gdy dzień jest tak śliczny. Kolejnym ciekawym momentem jest także scena w trzeciej części.
Potter zauważa na mapie Pettera Pettigrew i wybiera się na nocną przechadzkę po
zamku, gdzie nakrywa go Snape. Są także krótsze momenty, które uwielbiam, jak
na przykład wizytacja profesor Umbridge, podczas której musi odpowiedzieć na
jej ironiczne pytanie, a następnie traktuje Rona gazetą, czy moment, gdy Snape
podwija rękawy i chwyta głowę Rona i Harry’ego przyciskając je do
stolika.
Jaka jest Wasze ulubiona scena z Severusem Snape’em?
Uwielbiam wracać do tych
momentów, niewątpliwe jest to zasługą Alana Rickmana, który bez wątpienia, świetnie
zagrał tę postać. Trudno mi uwierzyć, że aktora już z nami nie ma, wciąż wydaje
mi się to tak nierealne, nieprawdopodobne. Jednakże w pewien sposób artyści tak
naprawdę nigdy nie umierają. Wciąż możemy wracać do ich wcieleń, ról, ponownie oglądać
filmy, w których grali, jakby wciąż byli z nami.