Ewa Farna - koncert - Jelenia Góra 17.05.2015
Dwa dni przed moim ostatnim
egzaminem miałam przyjemność na żywo posłuchać Ewy Farnej, która 17 maja
zagrała koncert w Jeleniej Górze. Artystka wystąpiła na zakończenie wyścigu
Grupy Wyszehradzkiej, która łączy Polskę, Czechy, Słowację i Węgry.
Polka, która
urodziła się w Czechach. Tam zaczęła swoją muzyczną karierę, a od
kilku lat znana jest również na Słowacji.
Zacieśnia stosunki polsko-czeskie i aktywnie działa w kwestii
narodowości polskiej mieszkającej na Zaolziu. Trudno więc wyobrazić sobie lepszą kandydatkę na gwiazdę tego wieczoru.
Gdy muzycy pojawili się na scenie
i rozległy się dźwięki pierwszej piosenki, publika przywitała zespół gorącymi
brawami, a chwilę później pojawiła się i sama Ewa. Artystka swój występ
rozpoczęła piosenką „La la laj” z drugiej, polskiej płyty. W delikatnej aranżacji – akompaniowała jej
jedynie gitara.
Wkrótce potem usłyszeliśmy pozostałe instrumenty, a to za
sprawą utworu „Z napisami”. Po tej piosence przyszedł czas na
przywitanie się ze zgromadzonymi na Placu Ratuszowym fanami. Ewa, która
zaprezentowała się w kurtce i długim swetrze przyznała, że początkowo planowała
zdecydowanie lżejszy strój. Pogoda splotła nam jednak figla, a ilość stopni
Celsjusza spadła do jednocyfrowej wartości. Jednakże publiczność szybko
zapomniała o niskiej temperaturze i razem z Ewą śpiewała jej ubiegłoroczny
singiel – „Tajną Misję”.
Później przyszedł czas na mocniejsze utwory, takie jak:
„Ktoś z nami kręci”, czy „W silnych ramionach”, nagrane z Tomkiem Lubertem, a
na żywo Ewa zaprezentowała je dopiero drugi raz. Piosenka z niezwykłym pazurem,
na żywo okazała się jeszcze bardziej energetyczna. Będąc pod wrażeniem
wokalnych możliwości młodej artystki słuchaliśmy, prawdopodobnie największego
hitu wokalistki – „Cicho”. Zaskakującym krokiem było „wrzucenie” tej piosenki w
środek koncertu. Przez wszystkie minione lata, podczas wszelkich tras
koncertowych „Cicho” prezentowane było na końcu, niejako podkreślając, że jest
to najbardziej znany singiel Ewy. Odważnym krokiem była również zmiana
aranżacji. Piosenka została znacząco zmodyfikowana, pierwsza część utrzymana
jest niemal w akustycznym wydaniu, natomiast na końcu Ewa wprost czaruje
głosem, zdecydowanie go nie oszczędzając i prezentując coś absolutnie
niezwykłego. Jako fan przywykłam do mocnego, rockowego wydania tej piosenki. Ta
zmiana jednak dodała temu utworowi jeszcze więcej magii, którą trudno opisać
słowami.
Po długich oklaskach, zapała cisza, z pewnością wiele osób, tak jak ja, było pod dużym wrażeniem tego, co zaprezentowała nam Ewa, która właśnie zapowiadała kolejny utwór. Do playlisty powrócił pierwszy, polski singiel Ewy – „Tam gdzie nie ma już dróg”. To właśnie od tej piosenki zaczęła się moja przygoda ze śledzeniem muzycznej działalności Ewy. Pierwszy raz miałam okazję wysłuchać jej na żywo. Wydaje mi się, że moją radość podzielało wiele osób, chętnie śpiewających razem z wokalistką, gdy znów wraz z gitarzystą wyszła na skraj wybiegu sceny, aby być bliżej fanów. Podczas całego koncertu piosenkarka wciąż przestawiała swój statyw, który niejako ją ograniczał. W końcu został postawiony na samym początku wybiegu, a Ewa większość koncertu spędziła właśnie w tym miejscu – jak najbliżej publiczności.
Następnie przyszedł czas na „Ewakuację” w zdecydowanie odmienionej formie. „Rutyna” to kolejna piosenka, której wysłuchaliśmy, w dobrze znanej fanom, starej wersji. Ewa wyrzuciła z siebie wszystkie emocje. Muszę przyznać, że bardzo lubię ten utwór, mimo że moim zdaniem jest bardzo smutny. Ewa za każdym razem w wykonanie tej piosenki wkłada całą siebie, całą swoją energię. Jest niezwykle szczera i prawdziwa. Miażdży i powala na kolana, treść, przekaz, ale również wokal, który tworzy idealną całość.
Gdy muzycy zaczęli grać „Śmiej
się”, na twarzy Ewy można było dojrzeć nutkę dezorientacji. Żywiołowa piosenka,
była grana w dość wolnym tempie. Artystka
przyznała, że na otwarty koncert nie jest to odpowiednia aranżacja i szybko
zarządziła jej zmianę, a korzystając z okazji zaprosiła zgromadzoną
publiczność, na jesienną, akustyczną, biletowaną trasę koncertową. Trzeba
przyznać, że podczas wykonywania tej piosenki piosenkarka świetnie się bawiła.
Tradycyjnie już przyszedł czas na śpiewanie z publicznością i szaleństwo na
scenie.
Następnie przyszedł czas na „Poradnik dla początkujących”, „Ulubioną rzecz”
i „Nie przegap”, podczas którego Ewa na huśtawce podwieszonej na dachu sceny
mogła zobaczyć zgromadzoną publiczność. Bardzo lubię ten utwór w koncertowym
wydaniu, gdy publika prawie zagłusza Ewę, śpiewając tak głośno.
Ostatnią zaprezentowaną piosenką był „Znak”, po którym Ewa
wraz z muzykami ukłoniła się i w akompaniamencie gromkich
braw zeszła ze sceny. Koncert w Jeleniej Górze z pewnością
pozostanie w pamięci fanów wokalistki, również ze względu na premierowy pokaz twerkowania,
którym Ewa zaskoczyła publiczność. Ale szybko zapowiedziała, że był to zarazem
pierwszy i ostatni tego rodzaju taniec w jej wykonaniu.
Po głośnych oklaskach i nieszczególnie długim skandowaniu
jej imienia, znów pojawiła się na scenie i na BIS wykonała „Bez łez”. Pod
koniec piosenki zbiegła do fanów, ale przez oryginalnie ustawione barierki nie
mogła się do nich dostać, pobiegła za drugą stronę sceny, a później już się na
niej pojawiła. Po zakończeniu koncertu, wyszła do oczekujących na nią
wielbicieli, dzięki czemu wielu z nich z pewnością spełniło swoje
marzenie.
Mimo, że w porównaniu do zeszłorocznej trasy, pozornie
niewiele się zmieniło, moim zdaniem cały koncert uległ znaczącej transformacji.
Wróciły stare single Ewy, zniknęło parę najnowszych kompozycji z krążka
„(W)inna?”, ale przede wszystkim, wydaje mi się, ze Ewa w nowych
aranżacjach pokazała nam więcej siebie, swoich nowych, muzycznych inspiracji.
Tego, co aktualnie daje jej radość. Moim zdaniem koncert był idealnym
połączeniem tego, czego pragną fani artystki, z tym, co ona sama chce nam
pokazywać, bawić się muzyką, zmieniać ją, rozwijać się, prezentować swoje
nowe oblicza. Myślę, że Ewa znalazła złoty środek. Prezentując spokojniejsze
aranżacje, wciąż prezentuje także rockowe brzmienia. Chociaż fani
często nie potrafią zaakceptować kierunku w jakim chce podążać artysta, dzięki
takiemu rozwiązaniu będą zadowoleni. Koncert w Jeleniej Górze był dopiero
drugim z letniej trasy wokalistki, z przyjemnością będę obserwować zmiany,
które mogą jeszcze się pojawić.