Skarby z podróży

Kilka dni temu wróciłam z wakacji i jak zwykle przywiozłam
dość niecodzienne pamiątki. Zamiast kubków, ręczników, figurek czy bransoletek,
które tak naprawdę można dostać w każdym zakątku świata do którego się udamy,
przywożę do domu dość specyficzne przedmioty.
Pierwsza grupa to drewniane figurki kotów, które mają różne
odcienie, wzorki i znajdują się w różnych pozycjach. Drugą rzeczą, którą zawsze
staram się przywieźć z podróży jest książka.
Jeśli udaję się za granicę, w wolnej chwili szukam księgarni, co czasami może zabrać naprawdę sporo czasu. Jak nietrudno się domyślić, obiektem moich poszukiwań jest „Harry Potter” w języku kraju, w którym akurat się znajduję.
Jeśli udaję się za granicę, w wolnej chwili szukam księgarni, co czasami może zabrać naprawdę sporo czasu. Jak nietrudno się domyślić, obiektem moich poszukiwań jest „Harry Potter” w języku kraju, w którym akurat się znajduję.
Moja kolekcja zagranicznych wydań Harry’ego nie jest zbyt
obszerna, moim celem nie jest zgromadzenie wszystkich istniejących translacji
tej książki. Wiele osób zbiera wydania Pottera w różnych językach, dla mnie
jednak perspektywa wydawania mnóstwa pieniędzy na książki, których nigdy nie
będę potrafiła przeczytać nie jest interesująca. Ja jako osoba, która ma
również dość specyficzne hobby, a w
przeszłości zbierałam bardzo różne i dziwne rzeczy, potrafię ich zrozumieć i wyobrazić sobie, że
dla kogoś zbieranie czegoś takiego również może sprawiać radość i dawać
satysfakcję.
Sama, gdy przywożę książkę z danego miejsca, nie tylko mogę
poznać różnice między poszczególnymi wydaniami, ale owe powieści przypominają
mi o odbytych podróżach. Oczywiście chciałabym mieć więcej książek, różne
edycje z oryginalnymi okładkami z wielu krajów. Jeśli kiedyś uda mi się zebrać
więcej wydań, będę bardzo szczęśliwa, ale wydaje mi się, że taki sposób jest
dla mnie ciekawszy, po prostu bardziej odpowiedni.
Wydanie brytyjskie
Moje pierwsze zagraniczne wydanie Pottera to oczywiście brytyjski
oryginał, który już wiele lat temu próbowałam przeczytać, ale po trzech
rozdziałach wywiesiłam białą flagę. Mogło być to spowodowane faktem, że
pierwsza cześć zdecydowanie nie jest moją ulubioną, a dopiero co przeczytałam
całą sagę więc wszystko dokładnie pamiętałam, a lektura nie sprawiała mi już
przyjemności, a lekko mnie nudziła. Hipoteza okazała się słuszna, gdy w
ubiegłym roku jako prezent dostałam ostatnią książkę w języku angielskim.
Zdecydowanie łatwiej mi się ją czytało, zwłaszcza, że jestem już starsza. Nie
ukończyłam jednak i tej książki z najprostszego powodu – braku czasu, ale
jestem pewna, że gdy tylko będę mogła spokojnie się nad nią pochylić, zrobię to
z wielką przyjemnością.
Wydanie niemieckie
Moja druga zagraniczna książka to niemieckie wydanie
Pottera. Choć wiedziałam, że nie zdołam jej przeczytać, mimo iż uczyłam się języka niemieckiego i chciałam chociaż
spróbować i cieszyć się wtedy, gdy uda
mi się zrozumieć chociaż kilka wyrazów. Książka jest dość gruba, objętością
przewyższa polskiego więźnia. Z pewnością odpowiada za to specyficzny, szorstki
i dość gruby papier. Niemcy mają swoją
szatę graficzną, książka którą posiadam to standardowe, aczkolwiek nie jedyne
wydanie.
Wydanie holenderskie
Początkowo myślałam o tym, aby zbierać jedynie wydania
„Kamienia Filozoficznego”, moje plany szybko się zweryfikowały, gdy otrzymałam holenderskie
wydanie drugiej części. Chciałabym bardzo serdecznie podziękować osobie, która
podarowała mi tę książkę, jeśli kiedyś to przeczytasz. Książka ma oryginalną szatę
graficzną, a na pierwszej stronie przywita nas pająk. Książka wydrukowana
została na bardzo grubym papierze. We wszystkich pozostałych książkach tytuły
rozdziałów są zapisywane jako nagłówek i w związku z tym nie są okraszone
żadnymi innymi dodatkami. Inaczej jest z tym wydaniem, gdzie pierwsza litera
zaczynająca nowy rozdział jest znacznie większa i bardziej elegancka. Owe
wydanie bardzo mnie ucieszyło i zmieniło moje nastawienie względem
kolekcjonowania. Postanowiłam kupować tę książkę, która po prostu będzie
dostępna, a nie bez sensu tracić czas i rezygnować z zakupu z powodu braku
danej części. Stanęło na tym, że wciąż najchętniej kupuję pierwszą i drugą , bo
są one najcieńsze i nie zajmują tak dużo miejsca i po prostu z reguły są
najtańsze.
Wydanie czeskie
W końcu udało mi się zdobyć zagraniczne wydanie Pottera osobiście przy okazji wycieczki do Czech. Wiele razy byłam w przygranicznych miejscowościach, ale niestety nigdy nie natrafiłam na otwartą księgarnię, a znalezienie i tej, w której w końcu kupiłam Tajemną komnatę nie było wcale łatwe. Książka również zaskoczyła mnie swoim rozmiarem, jest tylko odrobinę mniej wysoka niż nasze wydania, ale jej szerokość jest zaskakująco mała. Jest to pierwsza potterowa książka, z którą zetknęłam się osobiście, w której zdecydowano się na zmianę nazwiska autora – dostosowanie brzmienia do rodzimego języka. W ten sposób powstała J.K.Rowlingová. Po otworzeniu książki ujrzeć możemy błyskawicę, a na następnych stronach napis „Harry Potter” zapisany charakterystyczną czcionką i godło Hogwartu.
Wydanie francuskie
Jakiś czas później uwolniłam się od znienawidzonego języka
niemieckiego i rozpoczęłam naukę francuskiego. Jeszcze przed rozpoczęciem roku
szkolnego zaczęłam sama się uczyć i okazyjnie kupiłam francuską książkę.
Zdziwił mnie jej rozmiar, była bardzo mała – trochę większa od polskich wydań
kieszonkowych. Książka, którą posiadam to Komnata Tajemnic w wydaniu
dziecięcym. Początek nie wyróżnia się niczym szczególnym, na końcu zaś
znajdziemy notkę poświęconą J.K.Rowling i historii wydania Harry’ego.
Wydanie włoskie
Tę książkę przywieźli mi rodzice po jesiennej wycieczce do
Włoch. Niedługo przed ich wyjazdem w Ameryce zadebiutowało nowe, jubileuszowe
wydanie z okładkami, które stworzył Kazu
Kibuishi. Gdy w napięciu odpakowywałam torbę z księgarni miałam nadzieję na
książkę z oryginalną, włoską szatę graficzną, ale ujrzałam dokładnie tę
okładkę, która właśnie pojawiła się w Stanach. Lekko się zdziwiłam, ale jak się
później dowiedziałam, w księgarni gdzie zakupiono tę książkę nie było innych
edycji. Książka, którą mam, posiada obwolutę, kiedy ją zdejmiemy nie znajdziemy
okładki z pięknym rysunkiem a jedynie tytuł i autora na jednokolorowym tle.
Książkę rozpoczyna wstęp: notka z uwagami dotyczącymi nowego wydania. Z tyłu
książki znajdują się krótkie opisy kolejnych części okraszone tytułem zapisanym
czcionką znaną z białej, brytyjskiej
edycji - signature look.
Wydanie chorwackie
Spośród książek, które aktualnie posiadam, tylko w polskim
wydaniu zdecydowano się okrasić tytuły rozdziałów rysunkami ilustratorki
amerykańskiego wydania, z którego pochodzą najbardziej znane okładki. Dziwi
mnie także, że w niewielu książkach znajdziemy spis treści. Wydanie chorwackie bogate jest w ciekawy
suplement – słowniczek ze spisem wszystkich postaci i zapisem w jaki sposób
powinno wymawiać się ich imiona i nazwiska. Książka z Chorwacji wyróżnia się
również pod wieloma innymi względami i jest
moim najnowszym nabytkiem. Gdy upał przerwał ogromny deszcz, szukając
jakiejś kryjówki natknęłam się na księgarnię, a tam znalazłam przepięknie
wydanego Pottera. Spośród wszystkich edycji językowych jakie mam, ta jest
zdecydowanie najładniej wydana. Książka jest dość duża, a tytuł serii, nazwisko
autora na okładce i grzbiecie jest złote. Kolorowy (np. w Księciu fioletowy, a
w Insygniach czerwony) tytuł sagi jest charakterystyczny dla amerykańskiego
wydania. Po otworzeniu książki pojawia się pełna wersja okładki wydrukowana na
błyszczącym papierze. Wygląda to przepięknie zwłaszcza w grubszych tomach. Kolejna
strona to zdjęcie Joanne Rowling, a gdy obrócimy kolejną kartkę, ujrzymy herb
Hogwartu, dokładnie taki sam jak w wydaniach z Wielkiej Brytanii. Siedząc na podłodze księgarni z zapartym
tchem oglądałam kolejne książki i z wielką przyjemnością przygarnęłabym je
wszystkie.
Książka prezentuje się naprawdę dobrze, być może za sprawą
faktu, że jest to już siedemnaste(!) wydanie. Chorwackie Pottery są również
dość drogie. Przytaczając ceny zasugerowane przez wydawnictwo za pierwszy tom –
Kamień mędrca - w przeliczeniu na złotówki zapłacimy około
45zł, a Insygnia Śmierci kosztują prawie aż 100zł!
To z pewnością nie koniec mojej przygody ze zbieraniem
zagranicznych wydań, choć na razie nie zanosi się na to, abym miała jakąkolwiek
możliwość otrzymania kolejnych edycji. Pozostaje mi więc cierpliwie czekać.
A co Wy sądzicie o zbieraniu zagranicznych wydań? Może macie
jakieś w swojej kolekcji?
Polecam także inne wpisy
dotyczące serii "Harry Potter"!
dotyczące serii "Harry Potter"!
łał, na serio jesteś hmm niezwykła. To komplement! Chociaż uwielbiam Harry;ego nigdy bym nie pomyślała, żeby kolekcjonować wydania z innych krajów :D Choć fakt, czytałam oryginał tzn po angielsku pierwszy tom i było całkiem przyjemnie. Miałam zabrać się też za kolejne, ale- tak jak ty z IŚ- troszkę to odkładam, bo jestem zbyt zajęta. Poza tym muszę przyznać, że mamy w Polsce jedną z ładniejszych okładek :).
OdpowiedzUsuńDziękuję, ale to nie jest zbyt oryginalny pomysł. ;p
UsuńMi również polskie, a raczej amerykańskie okładki bardzo się podobają. Chociaż może wynikać to z sentymentu do książek, które tyle lat stoją na mojej półce. ;)
Daniel M. z HP kolekcja jest najlepszym kolekcjonerem zagranicznych wydań Harry'ego Pottera. Niesamowity człowiek, ma książki w prawie każdym wydaniu. Słyszałaś o nim ?
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że nie można o nim nie słyszeć. :P
UsuńBardzo lubię czytać jego bloga, chociaż nie ze wszystkimi opiniami Daniela i Natalii się zgadzam. Tak czy inaczej, trzeba przyznać, że ich kolekcja jest niezwykła. Możemy być dumni, że to u nas w Polsce znajdują się osoby, które stworzyły największą kolekcję zagranicznych wydań Harry'ego na świecie! :)
Czytam twojego bloga odkąd Cię poznałam :) Kiedy powiedziałaś mi o nim, od razu zaczęłam nadrabiać zaległości, a potem już czytałam na bieżąco. Poziom twojego bloga jest moim zdaniem bardzo wysoki; słownictwo, forma, informacje, ciekawostki i tematy... Wspaniałe :) Takie jest przynajmniej moje zdanie. Podziwiam też twoją systematyczność i oddanie, widać że sprawia Ci to przyjemność i to jest bardzo fajne :D Fakt że mogłam powiększyć twoją kolekcję tym holenderskim wydaniem był dla mnie przyjemnością, więc nie masz za co dziękować. To ja dziękuję ;) Pozdrawiam bardzo serdecznie,
OdpowiedzUsuńAda.
Hej,
Usuńnie sądziłam, że będziesz w ogóle pamiętała o moim blogu, nie wspominając już o regularnych odwiedzinach! Nie pozostaje mi nic innego jak podziękować za miłe słowa i raz jeszcze za to niezwykłe, holenderskie wydanie! :)
Takie kolekcjonowanie zagranicznych wydań to na prawdę wspaniały pomysł, ale niestety i dosyć drogi. Ja na razie w swojej kolekcji posiadam tylko polskie wydania, ale już niedługo mam zamiar spróbować przeczytać brytyjskie wydanie :)
OdpowiedzUsuńNiestety nowe książki są dość drogie, ale na allegro często pojawiają się zagraniczne wydania w cenie około 10zł. :)
UsuńŚwitny pomysł z tym zbieraniem książek w różnych krajach! bardzo się ciesze że w końcu dodałaś nową note! życze weny i czekam na kolejną notke ;)
OdpowiedzUsuńW końcu? :(
UsuńPrzecież już od ponad miesiąca regularnie, co tydzień pojawia się coś nowego. :p
Super pomysł z tym zbieraniem książek w różnych krajach! Ciesze się że w końcu jest nowa nota! Życze weny i czekam na kolejną notkę :3
OdpowiedzUsuńJaka piękna kolekcja! Zazdroszczę Ci! Ja jestem fanką Harry'ego od dwóch lat, ale dopiero kilka miesięcy temu zebrałam wszystkie części sagi po polsku. Po przeczytaniu twojego postu zachciało mi się zebrać brytyjskie edycje Harry'ego i myślę, że mi się to uda.
OdpowiedzUsuńSuper post, pozdrawiam!
Cieszę się, że Ci się spodobał. Kiedy nabędziesz brytyjską książkę koniecznie daj znać! ;)
UsuńJasne, postaram się ją dostać już we wrześniu albo na święta!
UsuńWspaniały pomysł na post, od jakiegoś czasu czytam regularnie Twojego bloga i muszę przyznać, że posty o Harrym wzbudzają największe moje zainteresowanie. Pozdrowienia ze słonecznego Bałtyku i powodzenia w kolekcjonowaniu autografów! :)
OdpowiedzUsuńWspaniały pomysł... i zgapiony xd
UsuńAni kolekcjonowanie autografów, ani książek w zagranicznych edycjach zbyt oryginalne nie jest, a jako pierwszy wymyślił to ktoś zapewne bardzo dawno temu. :)
UsuńHm, napisałam wspaniały pomysł na post, nie chodziło o kolekcjonowanie zagranicznych książek - chociaż jest to bardzo ciekawe :) nie trzeba od razu wytykać, że zgapiony ;)
UsuńAle owszem, jest skopiowany. Pierwszy raz z pomysłem zbierania zagranicznych wydań natknęłam się na stronie polskiego wydawnictwa "Pottera". "Media rodzina" prezentowała kolekcję "Kamienia filozoficznego" w różnych językach. Stąd też pomysł, aby zbierać tę samą część w różnych edycjach. Bardzo podobają mi się różnorodne okładki. Myślę, że zgromadzenie wielu szat graficznych do tej samej części prezentowałoby się bajecznie, ale zmuszona byłam zrezygnować z tego pomysłu. :)
UsuńEh, ciężko by było samemu wymyślić jakieś hobby ;) ale gratuluję Ci zdobycia takiej kolekcji i mam pytanko - można na mieście Cię zaczepić, jak się spotka? ;)
UsuńKiedyś wymyśliłam coś bardzo oryginalnego i może odważę się o tym napisać. :P
UsuńJasne, że można, ale trzeba to robić zdecydowanie. Poza faktem, że nie jestem zbyt sympatyczna to mogę się wydać jeszcze bardziej wredna, gdyż próby machania do mnie najprawdopodobniej zostaną całkowicie zignorowane. Zazwyczaj nie noszę okularów, a z daleka prawie nic nie widzę. :)
Mam nadzieję, że się odważysz :D
UsuńTo może niedługo uda mi się, jak wrócę z wakacji ;)
Mam się bać? :p
UsuńNie, nie ma czego ;)
UsuńWeszłam na ten blog, przeczytałam notkę... i jestem zaczarowana.
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz, wszystko opisane jest w ciekawy sposób, niby naukowy, a jednak taki lekki do czytania.
Artykuł naprawdę świetny, pomysł z kolekcjonowaniem tak samo. Aż zaczynam się zastanawiać, czy samej nie podjąć się takiego hobby. To wydaje się takie magiczne.
Dziękuję ci za ten artykuł, naprawdę!
Pozdrawiam
~ Addie [heaven-knows-niebiosa-wiedza.blogspot.com]
Serdecznie dziękuję i cieszę się, że notka Ci się spodobała. :)
UsuńJa chciałam kupić po Węgiersku ale nie trafiłam na księgarnię, w której byłby choć jeden egzemplarz - a porozumieć się z Węgrami po angielsku, czy po niemiecku to niestety istna masakra ;/ W każdym razie fajna kolekcja ;)
OdpowiedzUsuńJa właśnie wróciłam z Węgier i normalnie porozumiewałam się po angielsku , jak i nawet po polsku troszkę :)
UsuńŚwietna kolekcja, naprawdę ;) Fajnie mieć taką pasję, której można poświęcić wolny czas, widać sprawia to Tobie ogromną przyjemność. Oby tak dalej, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńWszystkie cudne *.* Jednak najlepsza chyba Rowlingowa :D Ja ostatnio doszłam do bardzo ambitnych wniosków. Jako że na studiach nie mam angielskiego (przez pierwszy rok, nie wiem jakim cudem) to stwierdziłam że wypadałoby trochę podtrzymać to czego nauczyłam się do maturki ;) Jednak nie jestem kompletnie typem człowieka który sam z siebie potrafi siedzieć i uczyć się słówek czy gramatyki :D jestem za leniwa i zbyt łatwo się poddaję :D Więc stwierdziłam aby uczyć się języka przez to co najbardziej lubię: czytanie :D Najlepiej Pottera :D Tak więc zainwestowałam w oryginalne wydanie i to specjalne.... Jednak więcej o tym napiszę w moim następnym poście, na który również cię bardzo zapraszam ;) Ciekawe że tak się zgrałyśmy :D
OdpowiedzUsuńhttp://vaniliowa-nuta.blogspot.com/
To bardzo ciekawy pomysł, sama mam zamiar po zdanej maturze zasiąść z Harrym i czytając wypisywać wszystkie słówka, których nie rozumiem, a potem się ich uczyć. Ciekawa jestem czy coś mi z tego wyjdzie czy mój leń ze mną wygra.
UsuńCo do Twojej notki z chęcią ją przeczytam. :)
Świetny post! ;) ja tak z innej beczki - używałaś kiedyś markerów Sharpie Metallic, w szczególności złotego, srebrnego lub brązowego? Zastanawiam się nad zakupem tych trzech w zestawie, w empiku widziałam za 24,99 i nie wiem czy są warte swojej ceny ;) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńHej, nie używałam akurat tych markerów, ale jeśli chodzi o podobne produkty to ja używam metalicznego markera filmy "Staedtler" można go dostać przy kasach w sklepach "Media Markt" są bardzo fajne i zdecydowanie dużo tańsze. Tyle tylko, że tam widziałam tylko złoty i srebrny.
UsuńTak to wygląda: http://i.ebayimg.com/00/s/MTAyOFgxNTk5/z/dgkAAOxyTjNSk41Y/$_1.JPG?set_id=8800005007
Niestety nie ma u mnie w mieście Media Markt, ale dziękuję za radę ;)
Usuńkiedy będzie nowy post o jakimś autografie? :p
OdpowiedzUsuńKiedy:
Usuńa) nowy autograf pojawi się w mojej skrzynce
b) kiedy będę miała ochotę opublikować o tym notkę :P
hej, mam pytanie, może trochę nie na miejscu. pani Shirley Henderson przy dedykacji pisze 'ghosts rule ok!' mogłabyś mi wyjaśnić co to oznacza? rozumiem znaczenie tych słów pojedynczo, ale w połączeniu nie wiem o co chodzi, pewnie ma to jakieś inne znaczenie, zawsze mam z tym problemy... przepraszam za kłopot i pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńcóż, szkoda, że nie da się tego wyjaśnić.
UsuńSama długo się nad tym zastanawiałam. Wydaje mi się, że można to interpretować w dwojaki sposób, ale może zostańmy przy tym, że Pan Henderson po prostu cieszy się, że spodobała Ci się graną przez nią postać. Taki zwrot np. Potter rules oznacza po prostu, że: "Potter rządzi".
Usuńdziękuję. :)
UsuńKolejny wspaniały post. :) Chciałabym Ci bardzo podziękować, za tego bloga. Dzięki Tobie zdecydowałam się wysłać swoje pierwsze listy, dowiedziałam się, co i jak, i wczoraj otrzymałam dwie pierwsze odpowiedzi. :) Mam nadzieję, że ten blog będzie prowadzony przez dłuuugie lata, pozdrawiam i życzę wielu sukcesów! :)
OdpowiedzUsuńSerdecznie dziękuję za tak miłe słowa i wielkie gratulacje! Cieszę się, że mogłam pomóc. Może zechcesz pochwalić się kogo podpisy otrzymałaś? :)
UsuńPani Hazel Douglas i Shirley Henderson. Czekam jeszcze na Matthew'a Lewisa, niedługo mam zamiar wysłać kolejne listy. :) Jeszcze raz bardzo Ci dziękuję, chciałabym Cię poznać w rzeczywistości. :)
UsuńRaz jeszcze gratuluję! Byłoby mi bardzo miło, gdybyś podesłała zdjęcia swoich sukcesów na mail: aleeex.smile@op.pl, a jeśli będziesz chciała z przyjemnością zamieszę Twoje sukcesy w zakładce z Waszymi autografami. :)
Usuń"W rzeczywistości" nie jestem zbyt sympatyczna. ;p
Hm, może podeślę w wolnej chwili. :) Wydajesz się bardzo miła, z przyjemnością się czyta Twoje odpowiedzi na komentarze, zawsze są takie serdeczne. :)
UsuńOj, czasami jestem naprawdę niemiła, ale miło mi, że odniosłaś inne wrażenie. :)
Usuńhttp://aleeexsmile.blogspot.com/2012/04/marzenia-za-kilka-zotych.html napis na kopercie do pana Rickmana ładnie się błyszczy, zechcesz powiedzieć czym to zrobiłaś?:p
OdpowiedzUsuńTo zwykłe kredki :)
UsuńNie jest niczym nabłyszczany? Bo tak wygląda.:p
UsuńNie, nie jest. Wiem, że głupio to zabrzmi, ale musisz po prostu umiejętnie używać kredek. Nie wiem czy wszystkimi można uzyskać taki efekt, ja używam takich trójkątnych z firmy Herlitz:
Usuńhttps://img.e-piotripawel.pl/4008110193977.jpg
Musisz po prostu odpowiednio długo kolorować, dociskając rysik dość mocno w odpowiedni sposób. :p
Pisząc list do Maggie Smith, należy napisać na kopercie 'Dame Maggie Smith', czy po prostu 'Maggie Smith'? :)
OdpowiedzUsuńJak wolisz :)
UsuńFajny post, dopiero czytam, bo byłam poza zasięgiem internetu przez dwa tygodnie. :) W trakcie wakacji zaczęła za mną chodzić taka myśl... W Polsce, pisząc list używamy form typu `czy mogłaby Pani/Pan`, `proszę Panią/Pana` etc., po prostu piszemy per pan. Czy w j. angielskim też się używa takiego zwrotu grzecznościowego, czy po prostu istnieje jedno `You` i tylko je się stosuje? Może moje pytanie wyda Ci się banalne, ale już dłuższy czas się nad tym zastanawiam. Pozdrawiam gorąco i życzę udanych ostatnich dwóch tygodni wakacji. :)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że jestem taka niecierpliwa, ale w wakacje zamierzam wysłać jeszcze kilka listów i nie wiem jak pisać. No cóż, nie jestem najlepsza z angielskiego. :D Zależałoby mi na w miarę szybkiej odpowiedzi. Pozdrawiam jeszcze raz. :)
UsuńSzybkość i ja to niestety nie synonimy. Nie przesiaduję na blogu całymi dniami, mam inne obowiązki, dlatego odpowiadam dopiero wtedy, kiedy mam czas.
UsuńCo do Twojego pytania: jest bardzo ciekawe. Sama bardzo długo szukałam innych form grzecznościowych, bo pisanie do kogoś o wiele starszego po imieniu wydawało mi się niegrzeczne. W angielskim piszemy po prostu "You", ale formą grzecznościową jest nie stosowanie skrótów. Czyli zamiast pisać np. You're należy napisać You are itd.
Oczywiście istnieją w angielskim formy grzecznościowe, które stosujemy np. prosząc o autograf, ale nadal stosujemy "You".
Właśnie też tak jakoś dziwnie mi się pisze te 'You', bo to tak jakby na Ty. Ale żeby to wszystko grzeczniej wyglądało zawsze piszę z dużej litery, choć nie jest to obowiązkowe. :) Dziękuję za odpowiedź i mam kolejne pytanie - mogłabyś napisać kilka przykładów innych form grzecznościowych? :) Wiem o używaniu could, would no i oczywiście o braku skrótów, o którym wspomniałaś. :)
UsuńGratuluję kolekcji :) Sama mam tylko dwie części po angielsku, ale za to jakie! :P Pierwszą część mam z jubileuszowego wydania, a drugą z pierwszego wydania z 1998 :)
OdpowiedzUsuńDziękuję. :)
UsuńWow! Co za zdobycze! Gratuluję. :)
Obok takiego wpisu nie mógłbym przejść obojętnie, wszakże to mój konik :)
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim - gratuluję pięknej kolekcji - bo choć nie zawsze się ze sobą zgadzaliśmy, to chyba oboje musimy w tym wypadku przyznać, że te książki mają w sobie magię, a co więcej - każde zagraniczne wydanie ma swoją własną, unikalną historię i na swój sposób każde jest piękne (nawet tekturowe wydanie z Bangladeszu...). Z którejkolwiek strony nie spojrzeć - zbieranie zagranicznych wydań to piękna pasja :) Powodzenia z budowaniem kolekcji!
Daniel
Dziękuję i oczywiście: nie mogę się nie zgodzić. Każda książka sama w sobie jest wyjątkowa. Szukanie różnic i analizowanie sposobu wydania książki w innym kraju jest dla mnie niezwykle wciągające. Ale także historia, która kryje się za zdobyciem danego wydania rozpala miłe wspomnienia. Zastanawia mnie czy przy takiej ilości książek jak Twoja możliwym jest, aby pamiętać genezę otrzymania każdego wydania? :D
UsuńByłam dzisiaj na poczcie i kupiłam zapas kuponów IRC (u mnie ich nie ma). Pani mi wszystkie podbiła, czy mogą być przez to jakieś komplikacje, np. nie przyjmą na poczcie w Anglii? Wiem, że podbijanie nie jest już konieczne. Może lekko panikuję, ale chcę się upewnić. :D
OdpowiedzUsuńHej, nie powinno być z tym żadnego problemu. Kilka moich kuponów także było podbitych i odpowiedzi wróciły do mnie w całości. :D
UsuńTak jak napisałaś kiedyś podbijanie było obligatoryjne, teraz nie jest, ale w niczym nie powinno przeszkadzać. :)