Rozpieszczony bachor - Rupert Grint
Pójście na łatwiznę zdecydowanie nie jest dla mnie, zawsze lubię wybierać trudniejsze rozwiązania, często nawet nieświadomie. Oczywiście na żaden z listów nie otrzymałam odpowiedzi. Cóż za niespodzianka…

Kiedy wysyłałam list, wiedziałam, że agencja Emmy rozsyła nadruki i cierpliwie
na niego czekałam, czekałam i czekałam. Do
dziś zastanawiam się czy fakt, że agencja zaprzestała wysyłać choćby nadruki nie
miało pewnego związku z wyjątkowo szkaradnym rysunkiem, który załączyłam do
listu. Pierwszy autograf otrzymałam ponad pół roku później, a był to podpis
Alana Rickmana. Nie byłam nawet świadoma, jak trudne jest otrzymanie autografu
tego aktora, jak cenny podpis właśnie wywieszam w ramce. Na kolejną odpowiedź
czekałam kolejne sześć miesięcy. Był to autograf, który otworzył prawdziwą
lawinę sukcesów, a otrzymałam go dokładnie rok po tym jak wysyłałam swój
pierwszy list.
W międzyczasie otrzymałam nadrukowany podpis Daniela Radcliffe’a. Znów nie mogłam zrozumieć, jak ktoś mógł nie docenić mojego
pięknego listu, a gdy tylko nadarzyła się okazja, postanowiłam spróbować
jeszcze raz. Efektem tego działania było otrzymanie pustej koperty. Do dziś
zastanawiam się: „Dlaczego?” Czy ktoś z owej koperty coś wyjął czy może ktoś
zapomniał czegoś do niej włożyć. Dziś najbardziej prawdopodobny wydaje mi się
scenariusz, który mówi, że osoba, która zajmuje się listami fanowskimi po
prostu zapomniała do mojej koperty włożyć nadruk, który otrzymali wszyscy,
którzy napisali na adres tej produkcji. Kilka dni przed zakończeniem zdjęć do nowej
produkcji wysłałam swój list jeszcze raz i dziesiątego grudnia otrzymałam
najcenniejszy z moich podpisów. Nie dość,
że mój list nie został zignorowany, nie odesłano mi kolejnego nadruku, to otrzymałam
prawdziwy, własnoręczny, autentyczny autograf Daniela. Do tego jeszcze
wraz z dedykacją i podziękowaniami za list, które bezpośrednio odnoszą się do
sytuacji, którą opisałam.
Od tego czasu niewątpliwe największym moim sukcesem było
zdobycie podpisu Evanny Lynch, która właściwie nie odpisuje na listy fanów. We
wrześniu ubiegłego roku, zrobiła jednak wyjątek i wystawiając nową sztukę i
jeżdżąc po największych teatrach Wielkiej Brytanii i Irlandii postanowiła
zrobić prezent kilku fanom. Ku mojej wielkiej radości i ja znalazłam się w
gronie owych szczęśliwców, a od samego autografu (który jest tak mały, że
prawie go nie widać) jeszcze bardziej cieszy mnie dedykacja, a właściwie list z
odpowiedzią. Evanna zapisała prawie całe zdjęcie, odnosząc się bezpośrednio do
treści mojego listu, chyba nie może być nic bardziej przyjemnego dla osoby,
która zajmuje się kolekcjonowaniem autografów.
Często pisanie na dres VV – teatru czy studia filmowego, w
którym aktualnie pracuje dana gwiazda jest jedyną szansą na otrzymanie jej
autografu. Ja jednak wciąż nie mogę do końca przekonać się do owych adresów,
mimo że otrzymałam już parę niesamowitych podpisów, znacznie więcej jest
listów, które do mnie nie wróciły i już nigdy nie powrócą. Zaczynając od Emmy Watson, która na planie
jednego z filmów podobno nie chciała nawet widzieć korespondencji fanowskiej,
przez Gary’ego Oldmana, który nie odpisuje na listy swoich wielbicieli, aż po
Ruperta Grinta, do którego pierwszy list napisałam w 2012 roku i właśnie wtedy przeanalizowałam
informacje na temat autografów aktora zdobytych drogą korespondencyjną i szybko
doszłam do wniosku, że zdobycie jego autografu będzie zdecydowanie
najtrudniejsze, jeśli chodzi o całą trójkę odtwórców głównych ról w magicznej
sadze. W końcu od lat nie było prawie żadnej odpowiedzi, jeśli chodzi o
autentyczny podpis ani z agencji ani z adresów VV.
Zbytnio wierząc w
swoje siły na początku 2013 roku wysłałam list do J.K.Rowling i Ruperta Grinta -
do jego agencji. Zdawałam sobie sprawę, że mogę liczyć tylko na nadruk, na
który niektórzy muszą czekać nawet kilkanaście miesięcy czy nawet parę lat, ale
naiwnie liczyłam, że MÓJ, wyjątkowy i niepowtarzalny list rzuci na kolanach agentów
i od razu zadzwonią po Ruperta, który natychmiast teleportuje się do agencji i
z wielką radością podpisze nadesłane przeze mnie zdjęcie. Ku mojemu wielkiemu
zdziwieniu tak się jednak nie stało i miesiąc później otrzymałam standardowy, nadrukowany autograf wraz ze zwyczajnym liścikiem z podziękowaniami za list, który muszę przyznać
jest naprawdę ładny. Uznałam, że warto było zmarnować trochę czasu i pieniędzy,
by napisać ten list, tylko po to, aby otrzymać ten ładny kawałek papieru. Wiedziałam
jednak, że to nie koniec moich starań o autograf Ruperta.
Pod koniec wakacji odkryłam, że Rupert będzie grał w
teatrze, była to naprawdę świetna wiadomość, ale nie było jeszcze wiadomo,
gdzie dokładnie będzie wystawiana sztuka i na jakiś czas o całej sprawie
zapomniałam. Zawalona masą sprawdzianów,
postanowiłam, że w przeciwieństwie do poprzedniego roku szkolnego, teraz będę
pisać listy w miarę regularnie. Moje postanowienie umarło jednak śmiercią
naturalną, a gdy zewsząd zaczęły docierać do mnie kolejne informacje o sztuce
„Mojo”, gdzie grać będzie Rupert i właśnie zbliża się najwyższy czas na
napisanie listu, pamiętając o tym, że ilość autentycznych autografów od Ruperta
z ostatnich lat jest bliska zeru, odpuściłam. Skapitulowałam. Pierwszy raz świadomie
zrezygnowałam z działania. Z rozmysłem. Z premedytacją.
I co było dalej? Nic zaskakującego się nie wydarzyło. Rozpoczęły
się próby do spektaklu, czas mijał, a
żadne odpowiedzi się nie pojawiały. Cóż za zaskoczenie. Wszystko potoczyło się
dokładnie tak jak przewidywałam.
Wydarzyło się jednak coś dziwnego i pojawiła się pierwsza odpowiedź. Autentyk!
Z dedykacją! Nie mogłam uwierzyć w to co widzę, a na mojej twarzy szok
mieszał się z niedowierzaniem. Uznałam, że osoba, która otrzymała tę odpowiedź
to niesamowita szczęściara, ale kilka dni pojawiła się druga odpowiedź, później
trzecia, czwarta, kolejna i kolejna.
Każda opatrzona dedykacją. To już nie był cud, szczęśliwy zbieg
okoliczności i ani fart. Mój podziw się gdzieś zagubił, pojawiła się zazdrość,
a wraz z nią wściekłość na samą siebie. Prawie każdy dzień przynosił nowe
odpowiedzi, a ja patrząc na to nie mogłam uwierzyć, że nie podjęłam działania. Nie napisałam. Odpuściłam.
Pominę dość długi czas, kiedy po powrocie do domu
sprawdzałam skrzynkę kilka razy, aby upewnić się czy przypadkiem nie
przegapiłam jakiejś koperty, sprawdzałam wszelkie możliwe strony w poszukiwaniu
kolejnych odpowiedzi i w końcu 10 grudnia, dokładnie rok po otrzymaniu
autentycznego autografu Daniela Radcliffe’a w skrzynce znalazłam kopertę
zaadresowaną w bardzo charakterystyczny sposób.
Wiedziałam skąd przyszła i domyślałam
się, co może w niej być, zanim jednak ją otworzyłam i rozniosła mnie radość, pamiętając
moje przygody z nadrukami czy pustą kopertą bałam się, że to co znajdę w środku
bardzo mnie rozczaruje. Dlatego zrzucałam tę odpowiedzialność na mojego tatę, który
otworzył kopertę i krzyknął: „O kurde! Masz oryginał”
Nie mogąc uwierzyć w to co słyszę, biegnąc do drugiego
pokoju, nie wiedziałam, że zobaczę autograf niezwykle pognieciony, autograf bez dedykacji. Nie spodziewałam się, że wchodząc do pokoju cała
moja radość pryśnie i tak brutalnie zostanę sprowadzona na ziemię. Trzymając w ręce oryginalny podpis, którego tak bardzo
pragnęłam i o który tak długo się starałam nie cieszył mnie. Tylko dlatego, bo
nie było na nim dedykacji. Bo Rupert, żeby
więcej osób mogło otrzymać wymarzony podpis zrezygnował z pisania dedykacji,
machinalnie podpisywał podkładane przez kogoś zdjęcia, żeby móc uszczęśliwić
większą ilość fanów. Ale cóż mnie interesują inni fani? Przecież mój list był
najważniejszy! Potraktowanie tak przedmiotowo mojego wspaniałego, wyjątkowego i
niezwykłego listu bardzo mnie ubodło. Sama
źle czuję z tym jak zareagowałam, że w ogóle nie ucieszył mnie ów podpis, a
nawet w pewnym sensie trochę mnie zdenerwował. Muszę przyznać, że bardzo zaniepokoiła
mnie moja reakcja i muszę przyznać, że aktorzy bardzo mnie rozpieścili wysyłając
dedykacje do niemal każdego zdjęcia, czasem wysyłając nawet pozdrowienia czy liściki
z podziękowaniami za lis. Za każdym razem jest to niesamowicie motywujące, ale
nie wiedziałam, a nawet nie przypuszczałam, że na brak dedykacji od jednego z najważniejszych
aktorów, od aktora, na którego autografie tak bardzo mi zależało, mogę zareagować
aż tak histerycznie.
Chodząc nerwowo po swoim pokoju, mając w pamięci niesamowite
sukcesy z dedykacją, które Rupert podpisał kilka tygodni temu, a nawet kilka
dla jednej osoby, zastanawiałam się czy spróbować jeszcze raz i czy ma to
jakikolwiek sens. Gdy po otrzymaniu pustej koperty pytałam wszystkich czy pisać
jeszcze raz, zgodnie odpowiadali: ‘Tak”. Tym razem było jednak inaczej, nikt
nie mógł zrozumieć o co w ogóle mi chodzi. W końcu miałam upragniony,
autentyczny autograf. W końcu jednak,
musiałam postawić na swoim i zaczęłam zastanawiać się co zrobić, aby mój list
się wyróżnił, zasłużył na zaszczyt otrzymania dedykacji. Jako osoba wyjątkowo zepsuta, która musi mieć wszystko
czego chce, i wszystko co sobie wymyśli mysi być zrealizowane i to tak jak ona
tego pragnie, napisałam jeszcze jeden, piaty list. Tym sam, Rupert stal się osobą
do której wysłałam najwięcej listów i jednocześnie był pierwszą osobą, do której
napisałam list, mimo że miałam już jej autograf.
Pod koniec stycznia otrzymałam odpowiedź na mój kolejny
list. I choć początkowo myślałam, że jest to odpowiedź na list, który dopiero
co wysłałam i zdążyłam się już zdenerwować, że mój nowy pomysł także nie
spotkał się z należytym uznaniem, szybko zorientowałam się, że jest to odpowiedź na list, który wysłałam jeszcze
w listopadzie (cóż za niespodzianka! - Jednak się nie zgubił…) Znów nie otrzymałam
dedykacji, ale autograf był w zdecydowanie lepszym stanie, nie był już
koszmarnie pognieciony i mimo że nie ucieszył mnie sam podpis, bo prawie taki
sam wisiał już na mojej ścianie, to uradował mnie sam fakt, że otrzymałam
autograf. Stało się tak, gdyż w poprzednim roku otrzymałam dwa autografy i na
kolejny musiałam czekać sześć miesięcy. Podobnie
sprawa wyglądała dwa lata temu i bałam się, że historia znów zatoczy koło. Ten
podpis był dla mnie przełamaniem nienajlepszej passy. Zasadniczo zapomniałam już
o całej sprawie, pogodziłam się z tym, że żaden z moich listów nie był tak dobry, abym zasłużyła na otrzymanie
dedykacji, ale nadzieja umiera ostatnia, a ta tliła się w mojej głowie, aż do
czasu, gdy uświadomiłam sobie, że zbliża się koniec wystawiania sztuki w
londyńskim teatrze, że to ostatnia szansa. Jeśli w najbliższym tygodniu nie
otrzymam odpowiedzi, to mogę pożegnać się z wizją pięknego autografu wraz z
dedykacją na mojej ścianie. Tak ja przypuszczałam, zaczęły pojawiać się kolejne
odpowiedzi, nie były to jednak autografy, a zwykłe nadruki. Czułam, że i ja
właśnie taki dostanę.
W końcu jednak nastał trzeci lutego - jak na razie najwspanialszy dzień w tym roku -
nie było w stanie zepsuć go nawet leczenie kanałowe. Kiedy wróciłam do domu i w skrzynce znalazłam kopertę, wiedziałam, że
jest to ostania szansa na otrzymanie upragnionego podpisu. Mając w głowie rozsyłane
PP, bałam się zaglądnąć do środka, dlatego zaczęłam podglądać zawartość koperty
pod światło. Ujrzałam napis. Napis stanowczo za duży na zwykły autograf. Wreszcie pojawiła się tak długo nieobecna radość,
satysfakcja i przeczucie, że jedno z najważniejszych marzeń, jeśli chodzi o magiczną
sagę, udało mi się zrealizować. Wreszcie byłam zadowolona i niezwykle szczęśliwa.
Ale teraz, gdy mam to czego chciałam, opłaciło się bycie upartym i dążenie do celu nawet za cenę poświecenia sprawdzianu z języka francuskiego, aby zdążyć na czas i napisać ostatni z moich listów. Musiałam wybrać czy ważniejsze jest nauczenie się na klasówkę czy może jednak napisanie listu. Jeśli kiedykolwiek pani profesor, jakimś cudem przeczyta tę notkę, chciałabym Panią serdecznie przeprosić za to, że w czasie sprawdzianu siedziałam w klubie i kończyłam pisać, po czym pobiegłam na pocztę. Jest mi bardzo przykro, ale muszę przyznać, że tego nie żałuję.
I co teraz? Mam trzy autografy i jestem szczerze zdziwiona, że naprawdę je mam, że Rupertowi chciało się podpisywać tak wiele zdjęć, tyle czasu poświęcać na pisanie dedykacji, bo listów było mnóstwo, chciał zmarnować tyle czasu nawet na tak niewdzięcznego fana jak ja. Zawsze zastanawiałam się, po co ktoś pisze kolejny list do osoby, której autograf już ma. Tym bardziej jeśli jego autograf zawiera dedykację, po co zalicza kilka zdjęć. I choć dalej tego nie rozumiem i sadzę, że takie zachowanie może zaszkodzić wszystkim kolekcjonerom, sama zrobiłam coś takiego i czuję się z tym nie najlepiej, zmarnowałam czas Ruperta, w czasie podpisywania moich zdjęć mógł spełnić marzenie innego fana. Fana, który być może bardziej zasługuje na autograf Ruperta.
Źródło zdjęcia, na którym złożono autograf - http://imgur.com/gallery/GVA5V
Jak zdobyć autograf zagranicznej gwiazdy? Zapraszam do sprawdzenia filmowego poradnika!
A także innych postów z autografami obsady filmów "Harry Potter"!






łał, gratuluję autografu Ruperta Grinta! A raczej 3 autografów ;) podziwiam Twoją determinację i chęć dążenia do celu :)
OdpowiedzUsuńHej, serdecznie dziękuję choć to już chyba nie jest determinacja tylko czysty upór, który już raczej nie jest dobry :D
UsuńBardzo Ci gratuluje:) Ja swój list wysłałam w październiku i niestety nie otrzymałam odpowiedzi. Przyznam, że trochę mnie to przybiło:( Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńIstnieje jeszcze pewna szansa, że wróci, ale czasami listy się gubią i wydarzają się bardzo dziwne historie. Zresztą Rupert to bardzo trudny "kąsek" i o jego autograf jest naprawdę bardzo trudno. Wysłałaś tylko jeden list? :)
UsuńNa pewno będzie jeszcze okazja, aby spróbować jeszcze raz! ;)
Tak:( Zobaczymy co będzie. Jakoś w sierpniu wysłałam list do Julie Walters i to 2 dni przed zmianą adresu agencji. Bałam się, że list nie dojdzie. Ba, nawet byłam tego pewna, zwłaszcza, że w międzyczasie widziałam kilka sukcesów, a tu niespodzianka- wczoraj dostałam tak długo oczekiwany autograf. Życzę Ci dużo powodzeni i dziękuje za zainspirowanie mnie do tworzenia własnych listów <3
UsuńWOW! Serdecznie gratuluję, ale teraz to już się nie wymigasz, poproszę zdjęcie na aleeex.smile@op.pl Nie przyjmuję odmowy :P
UsuńSama do Julie wysłałam pierwszy list ponad rok temu, ale niestety odpowiedzi do dziś nie ma, śmiem przypuszczać, że owy list zaginął bo taka sama sytuacja miała miejsce z Fioną Shaw. :(
Na początek muszę zauważyć, że jest to najdłuższy post (nawet od poradnika) a jeżeli post jest długi to oznacza, że jest też ciekawy. I taki właśnie jest. Opisałaś w najmniejszych sczegółach twoje myśli na temat Ruperta co jeszcze bardziej dodaje ,,wspaniałości" twojego postu.
OdpowiedzUsuńPrzejdę do rzecy... Podziwiam Cię za siłę i wytrwałość, ja nie potrafiłbym napisać kilku listów do tego samego aktora.
Sam fakt, że Rupert odpisze graniczyło z cudem, ale dziwne było to, że odpisał prawdopodobnie na każdy list nadesłany przez fana. Do dziś w to nie wierzę, a jeszcze tym bardziej cieszy mnie twoja dedykacja (widzisz? Rupert Cię kocha! :p )
I zastanawiam się dlaczego wysłałaś do niego takie same zdjęcia?!
Szczerze Ci przyznam, że bardzo chciałam, aby ktoś zapytał o zdjęcia! :D
UsuńAle co do wcześniejszej części komentarza, chyba trochę przesadzasz, ale bardzo Ci dziękuję. Wpis na początku miał cztery kartki w Wordzie i uznałam, że jakoś trzeba go skrócić, co i tak nie do końca się udało. :P
Ale wracając do zdjęć, nie chciałam mieć kilku autografów Ruperta, tylko TEN JEDEN. I chciałam mieć go właśnie na tym zdjęciu. Na początku nie wiedziałam, który list trafi do Ruperta więc w obu kopertach znajdowało się to samo zdjęcie, szczerze nie sądziłam, że chociaż jedno z nich do mnie wróci. A co do samych zdjęć (aktor sfotografowany do pasa na białym tle) mam trochę szersze plany :D
Rozumiem, że wysłałaś za pierwszym razem dwa identyczne listy i zdjęcia? I mam pytanie, w poradniku pisałaś by o dedykację prosić dyskretnie,nienachalnie a o sam autograf wolno poprosić w prost?
UsuńPS Jestem tym anonimem, na którego komentarz wczoraj odpowiadałaś (miałam 4 pytania à propo pisania pierwszego listu. )
Wysyłałam w sumie trzy listy, w każdym było takie samo zdjęcie. Listy na pewno trochę się różniły, przede wszystkim wyglądem, tak samo było z kopertami. :)
UsuńZarówno o dedykację, jak i sam autograf, należy poprosić delikatnie, kulturalnie, właśnie nienachalnie. Jeśli chodzi o sam podpis warto poprosić o niego wprost, ale dedykacja... Ja stawiałabym na bardziej sugestywną formułkę. :D
Momencik, bo albo czegoś nie rozumiem albo zaszła pomyłka. Jaka jest różnica między autografem a podpisem?
UsuńSynonimy? :)
UsuńSpoko,spoko. ☺ Czytanie ze zrozumieniem mi się kłania.��
UsuńW sumie trochę się załamałam jak przeczytałam tę notkę. Dostałaś trzy zdjęcia z prawdziwym autografem i nadal pisałaś,żeby tylko dostać dedykację? ;// Niektórzy mogą powiedzieć,iż to dążenie do swojego celu,ale nie ja. Uważam,że było to zachowanie dosyć chciwe i samolubne. Sama cieszyłabym się z prawdziwego autografu nawet od najmniej znanego aktora z HP,a co dopiero od Ruperta ;> To nie są hejty,tylko wyrażam swoje zdanie. Gdybym chciała pisałabym anonimowo,ale postanowiłam pisać z mojego profilu. Możliwe,że jeżeli Grint nie wysłałby tych 3 więcej zdjęć ktoś inny dostałby tak ważny dla niego autograf,więc nie rozumiem Twojego postępowania. Cóż... za bardzo się rozpisałam,ale powiem tylko,iż mimo wszystko nadal będę czytała Twojego bloga,bo lubię widzieć,jak ktoś osiąga swoje marzenia oraz będę czekać na wpis o ozdabianiu kopert. Jednak trochę zasmuciła mnia ta notka :(
OdpowiedzUsuńWłaśnie stąd taki tytuł posta. :)
UsuńWszystkie Twoje "zarzuty" sama opisałam w poście i zgadzam się z Tobą. Jest tylko jedna mała poprawka, kiedy napisałam kolejny list miałam jeden oryginalny podpis i nadruk, którego autografem nazwać nie można. Drugi podpis przyszedł do mnie miesiąc po wysłaniu ostatniego listu.
Co do reszty Twojego komentarza zgadzam się. :)
To przepraszam, pomyliło mi się z liczbą ;p W sumie to nawet z nadruku bym się sama ucieszyła jak nigdy w życiu ;) :D
UsuńZ tym już nie mogę się zgodzić. :P
UsuńNadruk to najzwyczajniejsze zdjęcie, które możesz sama wydrukować na swojej drukarce i przynajmniej nie wydasz pieniędzy na list czy znaczek, a efekt będzie taki sam. ;)
A ja myślę,że gdybym dostała nawet nadruk to byłabym zadowolona,iż mój list w ogóle doszedł i ktoś go zobaczył,więc to wyszedł. No ale skoro Ty masz tyle sukcesów i to z prawdziwymi autografami to się nie dziwę,że to Cię nie zadowala ;)
UsuńBoże !! Dziewczyno!! Ja z Tobą nie mogę ! :D przeglądam Twojego bloga już od bardzo dawna i to z jakim tempem dostajesz te autografy, DLA MNIE graniczy z cudem! Ja chyba nigdy bym nie miał tylu chęci i odwagi, żeby wysłać list do Emmy, Ruperta, Daniela, Rowling czy innych osobistości, nawet jeśli są mnie sławni :D Rób to co robisz! O dziwo cieszę się razem z Tobą, ale Ci też zazdroszczę ! :D może kiedyś ja wyśle do kogoś list, ale to może potrwać tyle co ewolucja człowieka :D Pozdrawiam ! Jesteś najlepsza!
OdpowiedzUsuńPisz dalej w taki sposób, a na pewno nie popadnę w samouwielbienie :D
UsuńDziękuję za miłe słowa, ale zdecydowanie przesadzasz. Ostatnio owszem autografów jest sporo, nie mogę narzekać, ale niedługo to się skończy, gdyż od dawna nie wysłałam już żadnego nowego listu.
Serdecznie polecam spróbować swoich sił i odważyć się napisać list bo może to przynieść zaskakująco pozytywne efekty! :)
Szczerzę Ci zazdroszczę! Nie samego autografu, gdyż aż tak wielkim fanem Ruperta nie jestem, ale Twojej determinacji, a może i uporu. Mi brakuje motywacji do napisania jednego listu do osoby, która na 99% przeczyta mój list, a co dopiero coś takiego. Myślałem, że szczytem jest podpis Rowling, a tu jeszcze więcej prób i takie efekty. Chciałbym być tak odważny i uparty jak Ty :) Gratulacje!
OdpowiedzUsuńP.S. Świetna notka, długo czekałem na tego typu wpis!
Serdecznie dziękuję! Jeśli chodzi o autograf Jo, to jest to zwykła schematyczna odpowiedź, którą dostaje każdy fan, który napisze wystarczająco dobry list. Zdecydowanie mnie to nie satysfakcjonuje i to na pewno jeszcze nie koniec mojej przygody z pisaniem listów do Pani Rowling. :P
UsuńSerdecznie gratuluję !! ja swój list do Ruperta wysłałam 12 listopada, ale niestety nie otrzymałam odpowiedzi. Szczerze mówiąc, jestem lekko zazdrosna, ponieważ ty otrzymałaś aż 3 odpowiedzi, no ale mówi się trudno. Jeszcze raz serdecznie gratuluję! W.
OdpowiedzUsuńGratuluję! Ja sama gdyby mój angielski był w lepszym stanie pisałabym pewnie do oporu :) Zainspirowałaś mnie i chciałabym wysłać swój pierwszy list. Ja też jestem uparta, więc wcale Ci się nie dziwię. Szczególnie, jeśli inni dostawali z dedykacją. Mi też się wydawało, że największym sukcesem jest podpis Jo, ale każdy ma swoją skalę :* Weny, motywacji i trochę szczęścia, którego chyba zawsze potrzeba <3
OdpowiedzUsuń:) Nareszcie post, na który czekałam! Ja Cię tam rozumiem. Sama chciałabym 1 zdjęcie z dedykacją a nie 4 bez:P Sama wysłałam 3 listy, na które dłuuuuuuuugo nie dostawałam odpowiedzi a później odpowiedź na 2 listy przyszła w 1 kopercie. Nie powiedziałam Ci tylko, że to była koperta ze znaczkiem. Do dwóch pierwszych listów dałam IRC. Tym sposobem mam tyle podpisów Ruperta, że aż nie wiem co o tym myśleć. Mnie jednak ucieszyło, że w ogóle tę odpowiedź dostałam, bo sama wiesz jak długo czekałam :) Twoje listy i próby też pełne przygód ;)
OdpowiedzUsuń:) Nareszcie post, na który czekałam! Ja Cię tam rozumiem. Sama chciałabym 1 zdjęcie z dedykacją a nie 4 bez:P Sama wysłałam 3 listy, na które dłuuuuuuuugo nie dostawałam odpowiedzi a później odpowiedź na 2 listy przyszła w 1 kopercie. Nie powiedziałam Ci tylko, że to była koperta ze znaczkiem. Do dwóch pierwszych listów dałam IRC. Tym sposobem mam tyle podpisów Ruperta, że aż nie wiem co o tym myśleć. Mnie jednak ucieszyło, że w ogóle tę odpowiedź dostałam, bo sama wiesz jak długo czekałam :) Twoje listy i próby też pełne przygód ;)
OdpowiedzUsuńSama też bardzo długo czekałam na ten post. Najpierw aby móc go napisać, a potem byłam bardzo ciekawa z jakim odbiorem się spotka. :D
UsuńA co do dedykacji, to niesamowita rzecz, nadaje autografowi czegoś magicznego, przeświadczenia, że owy podpis jest właśnie dla Ciebie.
Teraz zastanawiam się co z tymi dwoma podpisami zrobić :P
Konkurs z nagrodami? ;)
UsuńNagroda w konkursie?:P
UsuńGratuluję! Sama wysłałam do Teatru 2 listy i jeden do agencji, ale nadal nie mam odpowiedzi. Może gdzieś się zawieruszył. Mam taką nadzieję bo ten list to mój list życia ;D
OdpowiedzUsuńWielkie gratulacje! :) Bardzo Cię podziwiam, no i trochę zazdroszczę ;)) Jestem ogromną fanką HP od dobrych dziewięciu lat i muszę Ci powiedzieć, że gdy trafiłam na Twojego bloga po prostu siedziałam i nie wierzyłam w to, jaką jesteś szczęściarą :) Potem ochłonęłam i pomyślałam "czemu nie spróbować". Z niecierpliwością czekam na wpis o kopertach, bo ogólny pomysł już mam, ale boję się, że za kiepski, i nie zostanie zauważona :/ Tak jak radziłaś na początek chcę napisać do Matthew Lewisa, mam nadzieję, że mi się uda zdobyć autograf, chociaż pierwsze przeszkody już są, bo nie mogę nigdzie znaleźć tego kuponu IRC... ale się nie poddaję :D Jeszcze raz GRATULACJE, nie tylko tego podpisu, ale ogólnie wszystkich :)
OdpowiedzUsuń-Paula
Od razu szczęściarą, no wiesz! Zdobywanie autografów to nie tylko kwestia szczęścia, ale przede wszystkim pracy i dużej ilości pomysłów: jak wyróżnić i ozdobić list, kopertę i przede wszystkim co w nim napisać. Wybacz, oczywiście żartuję! :P
UsuńSzczęście w tym hobby jest bardzo ważne, czasami nawet kluczowe. No bo jak można inaczej wytłumaczyć, że pisząc na adres produkcji Dana tylko ja otrzymałam oryginalny podpis, a innym odesłano nadruki? Powracając do Twojego komentarza: serdecznie dziękuję za miłe słowa, a podczas poszukiwania kuponu warto uzbroić się w cierpliwość, może warto zapytać na poczcie o możliwość zamówienia go dla Ciebie? :)
Jeju, dziękuję, nawet na to nie wpadłam, planowałam wyprawy do innych, większych poczt, ale rzeczywiście, może zapytam o zamówienie :))
UsuńJestes niesamowita! Nigdy, nie dałabym rady napisać tylu listów, masz niesamowitą wytrwałość! Poddałabym się za pierwszym razem. Zasługujesz na te wszystkie autografy, za to co robisz dla ich zdobycia. Gratulacje! życzę ci kolejnych sukcesów ;)
OdpowiedzUsuńStrasznie gratuluję! Jesteś wspaniała. Zazdroszczę strasznie i życzę ci kolejnych sukcesów :)
OdpowiedzUsuńCzekam niecierpliwie na post o kopertach :D
Serdecznie dziękuję! :)
UsuńTak, jak obiecałam, postanowiłam zmienić swoje zwyczaje i komentować Twoje wpisy xD
OdpowiedzUsuńPowiem Ci szczerze - to Ty zainspirowałaś mnie do tego, aby zacząć pisać listy do odtwórców ról z HP. Albo raczej udowodniłaś, że zdobycie podpisów większości aktorów jest możliwe. Zanim natknęłam się na Twojego bloga, dumałam nad tym i sądziłam, że zdobycie autografu od zagranicznych artystów jest możliwe tylko podczas spotkania się z nimi na jakiejś gali czy czymś takim. Moja kolekcja w porównaniu do Twojej jest naprawdę uboga, tak samo jak i zaangażowanie. To, jak walczysz, aby otrzymać dany autograf jest naprawdę imponujące. Ja sama nawet nie wpadłabym na pomysł, aby szukać Ruperta w teatrach, do tego pisanie po kilka listów do atkora, którego podpis już masz... Szacun. Wielki szacun.
Mam jeszcze jedno pytanie: z pewnością nie robisz zdjęć swoim autografom. Używasz zatem skanera?
www.prorok-frozenki.blogspot.com
Hej,
UsuńNa początku muszę przyznać, że bardzo podoba mi się ta zmiana zwyczajów. :P
Co do Twojego bloga to muszę przyznać, że sama śledzę go od jakiegoś czasu, a pamiętałam Twój komentarz na moim blogu, który zostawiłaś bardzo dawno temu i zastanawiałam się czy mój blog miał "wpływ" na Twoją działalność. :D
Co do Twojego pytania to wstyd się przyznać, ale owszem. Robię im zdjęcia. ;)
Pisałaś kiedyś list do Toma Feltona? :3
OdpowiedzUsuńSprawa z Tomem jest dość skomplikowana, czekam na dobrą okazję. :P
UsuńGratulacje!
OdpowiedzUsuńMam pytanie. Dan pracuje teraz nad filmem "Frankenstein".
Czy dobrze sądzę, że adres wytwórci 20th Century Fox to adres vv, czy mój tok myślenia jest błędny? :D
Zazdroszczę :')
OdpowiedzUsuńOgromnie Ci gratuluję kolejnego, wielkiego sukcesu!
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci też za porady związane z adresem VV. Po paru godzinnych poszukiwaniach wreszcie znalazłam adres do Daniela:)
Pozdrawiam,
Gabriela
Adres został niedawno opublikowany w internecie więc możesz się upewnić czy Twoje poszukiwania się powiodły. :p
UsuńTrzymam kciuki za szybką i owocną odpowiedź. :)
Gratuluję i zazdroszczę autografu! :D Podziwiam, że z takim uporem pisałaś kolejne listy, by otrzymać dedykację. Ja pewnie poddałabym się już po otrzymaniu pierwszego nadruku.
OdpowiedzUsuńTeraz, gdy masz już podpisy Daniela i Ruperta, życzę Ci autografu Emmy. Może dla zwykłego mugola jest to niewykonalne, ale skoro tyle już udało Ci się osiągnąć, to wierzę, że los się do Ciebie uśmiechnie i to też Ci się uda. :)
Serdecznie dziękuję! :)
UsuńNic nie jest niemożliwe, wystarczy napisać pierwszy list i czekać na odpowiedź, później wszystko samo się toczy. Więc może warto spróbować? :p
noooooo masz szczęście, że mi też odpisał :D hehe, serdecznie gratuluję :) w najbliższych dniach i ja dodam jego podpis w notce ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję i czekam na Twój wpis :)
UsuńGratuluję! Z jednej strony myślę podobnie jak Ty, że jednak te wszystkie podpisy jakie otrzymałaś mogłyby być przeznaczone dla innych fanów. Wiele osób marzy o choćby jednym jego autografie, a Ty masz ich kilka. Z drugiej strony jednak podziwiam Twój upór. Potrafisz określić sobie cel i trzymasz się go dopóki Ci się nie uda. Jeszcze raz składam serdeczne gratulacje i życzę kolejnych sukcesów! :)
OdpowiedzUsuńHej, serdecznie dziękuję. :)
UsuńTak jak pisałam wcześniej: mam małe wyrzuty sumienia bo kiedy Rupert podpisywał moje zdjęcia mógł zająć się listem innej osoby, ale z drugiej strony przecież każdy mógł napisać list, albo dwa, albo nawet trzy. Każdy z nas miał takie same szanse na otrzymanie wymarzonego podpisu i bardzo cieszę się, że mi akurat się udało, a mój list był wystarczająco dobry i aktor zwrócił na niego uwagę. :D
jaka jest pewność, że odpisują właśnie aktorzy, a nie jacyś ludzie zatrudnieni dla nich?
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam CAŁĄ notkę, piękna! :3 Zazdroszczę Ci tylu otrzymanych autografów i życzę Ci kolejnych sukcesów <3 Będę polecać ten blog na wszystkich stronach na fejsie ;) Koperty są przepiękne i cudne <3 Nie mam pojęcia, skąd bierzesz pomysły na to wszystko, a do tego masz tyle cierpliwości i wiesz, jak pisać listy. Teraz będę wysyłać pierwszy list do Bonnie, choć już Pan Daniel mówił mi, że Bonnie to nie najlepszy początek, ponieważ zwykle przysyła PP. Ale będę się starać o prawdziwy autograf. Mam jeszcze pytanie: czy do Emmy wysyłać na adres VV "Noe: Wybrany przez Boga"? Pozdrawiam i dziękujemy wszyscy za ten piękny blog. <3
OdpowiedzUsuńHej, serdecznie dziękuję Ci za miłe słowa.
UsuńFaktycznie Bonnie nie jest zbyt dobrym celem na początek przygody, gdyż z jej agencji rozsyłane są nadruki, ale jeśli koniecznie chcesz spróbować nikt z nas Cię od tego pomysłu nie zdoła odwieść. :P
Warto jednak spróbować napisać także do kogoś kto częściej odpisuje i czyta listy swoich fanów. W każdym razie trzymam kciuki za Twój list i szybką odpowiedź. :)
Co do Emmy: nie. Nie pisałam na adres filmu "Noah" próbowałam na adres "Bling Ring" jednak wtedy aktorka nie chciała otrzymywać korespondencji fanowskiej. Od tego czasu mam "przerwę" jeśli chodzi o zabieganie o autograf tej aktorki.
Dziękuję za odpowiedź ;)
UsuńJeszcze słyszałam, że można wysyłać na adres mailowy: fans@emmawatson.com, ale nie mam pojęcia, czy naprawdę. Pan Daniel napisał i otrzymał :)
Tak słyszałam, że nie chciała otrzymywać korespondencji fanowskiej :c Zrobiłam już 6 kopert, nie podobają mi się za bardzo, ale nie wiem czemu, chyba się nie staram, ponieważ jedna koperta zabiera mi 1 godz. :c
PS czy odpowiadasz na e-maile? :)
Jasne, że odpowiadam. Czasami po tygodniu, ale jak najbardziej odpowiadam. ;P
UsuńJaki jest adres pana Ruperta?
OdpowiedzUsuńAktualnie możemy pisać jedynie na adres agencji, ale stamtąd rozsyłane są niestety tylko nadruki. Jeśli jednak chcesz spróbować, oto adres:
UsuńRupert Grint
Hamilton Hodell
5th Floor
66-68 Margaret Street
London W1W 8SR
UK
Jeeej :D A czy ty pisałaś te listy po polsku, czy tłumaczyłaś na angielski?
OdpowiedzUsuńDasz adres na który wysłałaś ten list? Byłabym ci niezmiernie wdzięczna ;)
OdpowiedzUsuńPisałam na adres produkcji, który był ważny przez bardzo krótki czas. Musisz szukać adresów teatrów lub planów filmowych, gdzie aktualnie gra Rupert. :)
UsuńA mogłabyś podać mi adres Ruperta? Chciałabym napisać do niego list. Zazdroszczę tobie :).Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńHej, adres od jakichś trzech lat jest już nieaktualny. :P
UsuńPisałam na adres VV (teatru, w którym grał Rupert). I poszukiwanie takich okazji jest właściwie jedyną szansą, aby otrzymać własnoręczny autograf Ruperta korespondencyjnie. :)
Gdybyś chciała dowiedzieć się czegoś więcej na temat pisania na adresy VV --> http://aleeexsmile.blogspot.com/2014/01/chce-autograf-emmy-watson-juz-teraz.html