Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć - minirecenzja

To już koniec. Takie hasło reklamowe towarzyszyło ostatniemu filmowi serii Harry Potter. Po pięciu latach wracamy do świata czarów, ale czy możemy zaryzykować stwierdzeniem, że magia powraca?

Dzisiejszy wpis to moje spojrzenie na film Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć. Zapraszam do lektury wszystkich, którzy są już po seansie, ale także tych, którzy dopiero zastanawiają się, czy wybrać się do kina. Wszystkie fragmenty zawierające spojlery, są ukryte pod peleryną niewidką, a zatem bez obaw! 

Do samego pomysłu powstania tego filmu byłam nastawiona dość sceptycznie, żeby  nie powiedzieć: negatywnie. Prawdziwy wysyp nowości ze świata stworzonego przez J.K. Rowling, a zwłaszcza Przeklęte dziecko, tylko pogorszyło sprawę. Właściwie nie zamierzałam wybierać się do kina, chociaż pojawiające się co jakiś czas zwiastuny, przyprawiały mnie o małe ciarki na plecach. Coś sprawiło jednak, że dzień przed premierą całkowicie zmieniłam zdanie i zarezerwowałam bilety na sobotni seans. Chciałabym zaznaczyć, że oglądałam film z napisami, w wersji 2D i o takiej odsłonie produkcji będę się wypowiadać.


Nadrobiłam zaległości, obejrzałam wszelkie możliwe materiały i absolutnie nie mogłam się doczekać. W końcu niesamowicie podekscytowana pojechałam do kina. Już odbierając bilety, popisałam się niesamowitą wiedzą na temat filmu. Na pytanie odnośnie tytułu, odpowiedziałam Harry Potter. I chociaż zorientowałam się, co właśnie zrobiłam, zanim skończyłam wypowiadać te słowa, Pani już wiedziała, o co mi chodzi. Trzeba jednak przyznać, że to był prawdziwy powód mojej wizyty. Kiedy mijałam kolejne plakaty z Fantastycznymi zwierzętami, zrobiło się bardzo sentymentalnie. Gdy w tym samym kinie oglądałam ostatnią część Pottera, byłam jeszcze w gimnazjum. Od tego czasu tyle się zmieniło…

Film - Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć 2016 - Opinie, Recenzja, wrażenia, omówienie
Newt Skamander - Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć- recenzja filmu, opinia, wrażenia, omówienie

Po raz pierwszy jednak, wybieraliśmy się na film opowiadający o magicznym świecie, nie mając pojęcia, co się wydarzy. W końcu nie ma książkowego pierwowzoru, a cienka książeczka, która została wydana przed laty jako podręcznik, to zbiór magicznych stworzeń wraz z opisami. Z filmem łączy ją jednak osoba autora -  Newt Scamander – który jest głównym bohaterem naszego filmu. Była to dla mnie dość dziwna sytuacja, nie wiedzieliśmy co się wydarzy, nie znaliśmy bohaterów, ani miejsca akcji. W końcu akcja przeniosła się do USA i to do 1926 roku. A kiedy zniknęły reklamy i pojawiło się logo Warner Bros… Zaczęło się!  


Trzeba przyznać, że film wydaje się być skierowano do nieco starszego odbiorcy, nie jest to opowieść dla dzieci, jaką miały być pierwsze filmy z uniwersum, chociaż i tam nie brakowało dość mrocznych scen. Wydaje mi się, że Fantastyczne zwierzęta kierowane są do osób, które dorastały razem z Harrym, a także trochę starszych, ale mają także aspiracje, aby przyciągnąć nowe pokolenie. Jest to świetna możliwość do wprowadzenia nowych osób w ten magiczny świat.

To jakby do nich skierowany jest motyw filmu z łapaniem zbiegłych zwierząt. Nie wydaje się on zbyt oryginalny, ale na szczęście film nie opiera się tylko na tym wątku. Fabułę można byłoby podzielić na dwie części, i ta druga zdecydowanie bardziej do mnie przemawia, a samo zakończenie…Tak, tak, tak! Chcę więcej. To jest dokładnie to, czego chcę!




Akcja jest naprawdę wartka, a sceny akcji są niesamowicie dynamiczne, zwłaszcza dzięki teleportacji, której w końcu mamy pod dostatkiem. Niesamowitą radość sprawiało mi oglądanie dorosłych czarodziei. To w końcu nie są dzieci, które dopiero się uczą, ale pełnoprawni magowie, którzy naprawdę potrafią władać magią.


Ta sytuacja ma jeszcze kolejną zaletę – na ekranie widzimy samych profesjonalnych aktorów. Nie ma nikogo, kto swoją mimiką przypominałby kogoś spetryfikowanego. Nawet kilkuletnia dziewczynka wypadła znakomicie, chociaż nie wiem, czy jest to odpowiednie słowo. Na szczególną uwagę zasługuje także kreacja Jacoba Kowalskiego, który skradł serca chyba większości widzów. To zresztą bardzo ciekawy wątek, Jacob jest mugolem, który zostaje wciągnięty w świat magii. Swojego bohatera świetnie wykreował także Ezra Miller jako Credence. Odrobinę obawiałam się Colina Farrella, ale absolutnie niepotrzebnie. Stworzył naprawdę dobrą, wiarygodną postać. Jedną osobą, której gra nie przypadła mi do gustu jest Johnny Depp i jego marna charakteryzacja, ale na ekranie pojawił się dosłownie na chwilę i może jeszcze pozytywnie zaskoczy.  Jest także postać, która nie do końca mi się spodobała - Pani Goldstein - jest po prostu bezbarwna. Miłą odmianą jest za to główny bohater, którego mimika czasami naprawdę wprawia w osłupienie - jest naprawdę przeuroczy. Nie zdradzę wiele, wszystko bowiem powiedziano w zwiastunach, został on wyrzucony z Hogwartu, kocha zwierzęta i uważa, że należy się nimi opiekować, a nie więzić i zabijać. Cholibka, czy nie brzmi to trochę znajomo?


A tytułowe zwierzęta są naprawdę piękne. W końcu możemy zobaczyć, te znane nam z powieści nieśmiałki, niuchacze, a także żmijoptaki i wiele innych. Choć w większości przypominają wariację na temat dobrze znanych nam gatunków, a nie są całkiem nowych, magicznych stworzeń, wydaje mi się to zaletą. W końcu czarodzieje i ludzie także nie różnią się znacząco z wyglądu, to umiejętności i magiczna moc czyni je wyjątkowymi. W pewnym sensie film to walka o prawa zwierząt  w świecie magii. Trzeba przyznać, że przedstawione nam Stany Zjednoczone są bardzo zacofane. Czarodziejom nie wolno brać ślubu z mugolami, poznajemy także amerykańskie Ministerstwo Magii, a sama Pani Prezydent swoim wyglądem i towarzyszącym jej wnętrzom przypomina mi trochę stylistykę z Igrzysk Śmierci.  Jednakże scenografia i kostiumy w filmie robią naprawdę niesamowite wrażenie. 

Fantastyczne zwierzęta są zdecydowanie bardziej, niż Potter, humorystyczne. Na sali kinowej, co jakiś czas, słychać było głośne salwy śmiechu. Są tutaj także piękne animacje pokazujące zwierzęta, chociaż akcja wciąż idzie do przodu. Takie momenty, wcale nie zwalniają akcji, ale nadają filmowi pewnej lekkości.

Treści zdradzające fabułę - spoiler! 

Zgłębiając się jednak w fabułę, jest ona odrobinę nierówna. Odnajdywanie kolejnych stworzeń, bieganie po ulicach miasta, parku, czy zoo, jest motywem mocno familijnym i już dość oklepanym. A pomysł takich samych walizek, którymi przez pomyłkę wymieniają się bohaterowie... Jednak najlepszym momentem była scena z rzucaniem robaka, który przeleciał w ten sposób cały pokój. Jesteście czarodziejami, nie mogliście zrobić tego za pomocą różdżek?

Niemalże równolegle zaczyna rysować się inny wątek, wokół którego zbudowana jest druga część filmu - Obskurus. To coś zupełnie nowego i niezwykle ciekawego, ten motyw podobał mi się zdecydowanie najbardziej.

Jest jednak pewne ale. Gdy poszukujemy Obskurodziciela, w pewnym momencie filmu padają słowa charakteryzujące taka osobę, a po chwili mamy zbliżenie na młodą dziewczynkę o blond włosach. Scena ta trwa kilka sekund, po czym wracamy do właściwej akcji. Ta próba zwrócenia naszych podejrzeń na tę postać, bardzo mnie rozczarowała. Było to już zbyt oczywiste i zupełnie niepotrzebne. Jo lubi rzucać oskarżenia i odwracać naszą uwagę od prawdziwego winnego. Scena z różdżką, którą chowała dziewczynka, byłaby zupełnie wystarczająca.

Jednak końcowa scena akcji sprawiła, że opadła mi szczęka. To było to, co tygryski lubią najbardziej! Więcej! Jeszcze! Mam nadzieję, że w którymś z kolejnych filmów zobaczymy ten słynny pojedynek Grindelwald – Dumbledore.

I Jo znów okręciła mnie sobie wokół palca, byłam absolutnie oczarowana. Gdy pomyślałam o wisiorku z Insygniami Śmierci, który Graves dał Kredensowi, przepraszam Credence'owi, w myślach zrobiłam wielkie wooow! Teraz to ma sens!


Jednak nie wspomniałam o najważniejszym – emocjach jakie przyniósł ten film. Była radość, było podekscytowanie, ale był także smutek. Powinnam przewidzieć to jeszcze przed wybraniem się do kina, w końcu zwierzęta, to coś, co porusza mnie najbardziej i nie mogło się to skończyć inaczej.

Płakałam, ryczałam jak bóbr. Z różnych stron sali kinowej, także dobiegały mnie głosy odpakowywania chusteczek. Zatem osoby bardziej stabilne emocjonalnie także się wzruszyły. Ja jednak zamienniłam się w fontannę i utwierdziłam w przekonaniu, że nie nadaję się do publicznego oglądania filmów. Co więcej, jako 15-latka, musiałam być bardziej dojrzała, bo udało mi się zachować twarz i rozpłakać dopiero w samochodzie.



Treści zdradzające fabułę - spoiler! 

Wracając jednak do głównego bohatera, Newt bardzo mnie rozczarował, gdy oddał zaprzyjaźnionego z nim nieśmiałka. Opiekuje się zwierzętami, kocha je i bez większego wahania oddaje przyjaciela w obce ręce? Ten wyrywa się, prosi, a on niewzruszony przekazuje go goblinowi!

W finałowej scenie, gdy problem Obskurusa został rozwiązany (chociaż to wyjście wcale mi się nie podoba) i wyjaśniła się zagadka jeszcze innej postaci, moja ekscytacja sięgała zenitu. Na szczęście twórcy pomyśleli o wyciszeniu emocji, a raczej przeniesieniu ich na inne tory i pożegnanie z gromoptakiem, a następnie scena z wymazaniem wspomnień Jakuba: deszcz, parasol, pustka. A na dodatek, podczas napisów końcowych znów motyw z Harry’ego! Dlaczego to jest takie wzruszające?

W scenariuszu widać rękę J.K. Rowling, której wyobraźnia jest po prosu niesamowita. Właściwe z niczego, z książeczki zawierającej opisy magicznych stworzeń, wyczarowała taką historię. Pojawiają się także charakterystyczne dla Jo rozwiązania. Na początku mruga do nas okiem, a dopiero na koniec okazuje się, że była to ważna wskazówka. I po raz kolejny zobaczyliśmy jak olbrzymi potencjał ma ten świat. Ile historii można opowiedzieć, a wcale nie trzeba ciągnąć historii Harry’ego.

Na film mogą wybrać się osoby, które nie miały do czynienia z magiczną sagą, ale w filmie nie brakuje nawiązań do serii i smaczków, które docenią fani Pottera. Choć jest ich tylko parę. Świetnym nawiązaniem są muzyczne wstawki, znane z filmów o chłopcu, który przeżył. Ale pozostała część ścieżki dźwiękowej nie zrobiła na mnie takiego wrażenia.

Gdybym miała wskazać na wady filmu, to zdecydowanie byłby to tytuł. Dlaczego jest tak długi i po co właściwie kurczowo się przy nim trzymać, skoro z książkowym pierwowzorem tak naprawdę niewiele ma wspólnego? Dziwi mnie także skromna promocja, a poważnym mankamentem jest sam reżyser. Kiedy ogłoszono, że tę rolę powierzono Davidowi Yatesowi, byłam wręcz zbulwersowana. Dlaczego osoba, która zniszczyła cztery ostatnie filmy sagi, znów zostaje reżyserem? Ale na szczęście nie było tak źle. Było nawet całkiem, całkiem. No dobrze, przyznaję się  -  dla mnie jest to najlepszy film ze świata magii od czasu Więźnia Azkabanu.

Może dlatego, że wreszcie nie mam poczucia zmarnowanego potencjału, może dlatego, że nie miałam oczekiwań, byłam nastawiona sceptycznie, ale na pewno dlatego, że wraz z bohaterami rozwiązywałam postawianą przed nami zagadkę, i nie miałam pojęcia co się za chwilę wydarzy, a  w ostatniej scenie… Jo znów udało się mnie zaskoczyć. A ten film to dopiero wprowadzenie do nowej serii,  w końcu będą jeszcze cztery!

Zupełnie inaczej patrzy się na film, gdy ogląda się po raz drugi, już nie mogę się doczekać, aż zobaczę go ponownie. Na co wtedy zwrócę uwagę, zobaczę co przegapiłam i co twórcy jeszcze ukryli. I jeszcze raz, i jeszcze kolejny. I czy wtedy będą miała ochotę zrobić to ponownie?

Co Wy sądzicie o tym filmie? Byliście w kinie? Wybieracie się?

Fantastyczne zwierzęta: Zbrodnie Grindelwalda

Zapraszam na recenzję drugiego filmu z serii 



Dla mnie jedno jest pewne – magia wróciła!
Zdjęcia 3-16: © 2016 Warner Bros Entertainment Inc. ALL RIGHTS RESERVED


Polecam także inne wpisy
dotyczące serii "Harry Potter"!